Strony

.574.


Płatki fitness z bananem i mlekiem sojowym.
Whole wheat flakes with banana and soy milk.

.573.

Obiady w szkolnej stołówce są, przykro mi, ale dla mnie za małe. Mimo wszystko korzystam, bo smaczne, a w domu ostatnio bywam za rzadko by poza weekendem wysilić się na coś poza makaronem (albo o! szybkim kurczakiem, naleśnikami, gulaszem, jajkami, sałatkami albo chlebem...). Wykłady na prawo jazdy są o porze zdecydowanie zbyt wczesnej jak na (wolną!) sobotę, ale nie pozostawiam sobie wyboru chcąc na raz mieć wszystko (czy raczej: na raz próbując wszystko ogarnąć). Bieg jest jutro i wyjazd już obgadany - po raz kolejny faceci do samochodu i w drogę. Wczoraj ploty, w środę Kraków, a w międzyczasie jakieś gotowanie, jakieś wyjście, jakaś nauka, jakiś trening, jakiś improwizowany placek, jakiś wyskrobywany łyżeczką jogurt...
I siłownia, do której wreszcie zdobyłam klucz. Po kilku próbach i kilkunastu minutach latania po szkole w tę i z powrotem, został mi wręczony przez portierkę z groźną miną i słowami: "ale za godzinę ma do mnie wrócić". Dziękuję. Poczułam się jakbym robiła coś nielegalnego, mimo, że dostałam pozwolenie wf'istki i korzystałam z siłowni po lekcjach już w zeszłym roku. 
Katujemy ramiona i wewnętrzną stronę ud. Do biegania też się przyda.
  Dyniowy biszkoptowy omlet z jogurtem greckim i powidłami śliwkowymi. Ziołowa herbata.
Pumpkin sponge omelette with greek yogurt and plum jam. Herbal tea.

.572.



Chleb* z masłem, wędzoną makrelą, ogórkiem, papryką i sałatą lodową. Herbata różana.
Bread with butter, smoked mackerel, cucumber, paprika and lettuce. Rose tea.

*Na zakwasie, żytni razowy z migdałami (dziękuję mamo, bo wiem, że czytasz ;)

Z kanapkami najgorsze jest to, że mieści się na nich mało warzyw... Dlatego muszę mieć choć trochę osobno, do przegryzania. Inaczej mi nie smakuje i doskonale zdaję sobie sobie sprawę ze swojej inności ^^
Po co chodzić, jeśli można latać, po co dotykać ziemi jeśli można się unosić. I powiedzcie mi jakim cudem dzisiaj już piątek, jakim cudem to wczoraj był tak szumnie zapowiadany dzień składania wstępnych maturalnych deklaracji i jakim cudem rano jest już tak ciemno. I dlaczego biegnąc tak mało słyszę śpiewających ptaków. I dlaczego Cię tu nie ma żeby móc je dla mnie poudawać, dobrze Ci to wychodzi.

Nowa organizacja tygodnia, nowe plany treningowe (jeszcze trochę o tym będzie), nowe obowiązki. Zamęt. Tylko ta sama od lat popołudniowa rozmowa sprowadza na odpowiednie tory. Dwunastoletnia znajomość robi swoje.

.571.

Owsianka z mlekiem, jabłkami, cynamonem i masłem orzechowym.
Oatmeal with milk, apples, cinnamon and peanut butter.


Carpe diem. Jak mantra. 

.570.

Ciasto cukiniowe z czekoladą, borówka amerykańska, kawa cykoriowa z mlekiem.
Zucchini chocolate cake, blueberries, chicory coffee with milk.


Czując się jak po odwyku, powoli wracam do biegowych dni. Nic się nie zmieniło, mięśnie nie zniknęły, tłuszcz nie wrócił, metabolizm nie zwolnił i pewnie mogłabym w tym samym, niezmiennym stanie jeszcze trochę posiedzieć pod kołdrą. Z laptopem na kolanach. Zaczęła jednak tworzyć się wewnętrzna pustka i wszechogarniająca ochota na coś słodkiego, próbująca zastąpić fale endorfin. W takich momentach nawet 3/4 blaszki murzynka nie pomaga (sprawdziłam), ale 10km w ruchu to już inna bajka. Dziękuję Bogu, za to, że moje przeziębienia trwają 3 dni i ani godziny dłużej. W końcu w niedzielę uliczny w Knurowie i nieciekawy byłby fakt tkwienia do tego czasu w miejscu. Choroba przyczyniła się też do odpoczynku klującego ostatnio kolana, więc teraz zwarcie i gotowość. I nie wiem czy to jesień wytwarza taką przedziwną aurę czy to ja po prostu czekam na coś innego niż codzienność. Głowa w chmurach i pot spływający z czoła, a rano kilku(nasto) minutowe stanie nad lodówką i koszem z owocami. Nieudolne próby określania śniadania poprzedniego dnia, udowadniają mi, że wcale nie mam ochoty oszczędzać przeciekającego czasu.

Ktoś pytał ostatnio, czy mając przeziębienie, poszłabym biegać. Nawiązując do powyższego i mojego zawsze powtarzającego się typu choroby (szybko i intensywnie), ja odpuszczam. Uciążliwy katar łapie mnie nagle, dochodzi gorączka, przechodzi katar i tyle. W sumie straciłam jedno wybieganie, sobotni i wczorajszy trening w akademii biegania. Trochę żal tych kilometrów, ale znacznie ważniejsze wydaje się pogodzenie ze swoim organizmem.
Wybaczcie mi kolejne ciasto na śniadanie. Tym właśnie skutkuje siedzenie w domu, dlatego w moim wypadku lepiej trzymać się od z dala od piekarnika jak najczęściej. Trochę w grę wchodzi presja ze strony rozpieszczonej wypiekami rodziny ;) Linki do przepisów zawsze po kliknięciu na podświetloną nazwę w opisie zdjęcia.

Kurczak z warzywami w sosie fistaszkowym.


Kto raz spróbował połączenia orzechów i warzyw czy też orzechów i mięsa, bez wahania skorzysta z tego przepisu. Kto jeszcze nie miał okazji, ten powinien natychmiast udać się do kuchni w poszukiwaniu orzechowej paczuszki. Wystarczy wykorzystać sezonowe warzywa, kilka przypraw i otrzymujemy świetne, sycące, wartościowe danie. Doskonałe na każdą porę roku, ze względu na nieskończoną ilość warzywnych kombinacji.


Kurczak z warzywami w orzechowym sosie /1 porcja/
1/3 cebuli
100g piersi z kurczaka
100g dyni
150g cukinii
1/2 marchewki
1/4 czerwonej papryki
1 pomidor

1/2 łyżeczki curry w proszku
spora szczypta suszonej kolendry
1 łyżka masła orzechowego
odrobina oleju
sól
1 łyżeczka orzeszków ziemnych

Na natłuszczoną patelnię wrzucić posiekaną cebulę. Chwilę smażyć po czym dodać pokrojonego w kostkę kurczaka, dynię i marchew.
Po 5 minutach dodać jeszcze pokrojonego pomidora i paprykę. Dusić całość do miękkości.
Doprawić solą, kolendrą i curry, dodać cukinię i masło orzechowe. Mieszać, trzymając na małym ogniu aż do połączenia się wszystkich składników.

Podawać solo lub z ryżem. Posypać orzeszkami.

.569.

Bułka pełnoziarnista z serem z mikrofali plus cukinia, pomidor i ketchup. Koktajl bananowo-pomarańczowy.
Warm whole wheat cheese sandwiches with zuchcini, tomato and ketchup. Banana orange smoothie.

.568.

 Owsianka z mlekiem, budyniem waniliowym, granolą i malinami.
Oatmeal with milk, vanilla custard powder, granola and raspberries.


To już chyba mój ostatni zbiór malin w tym roku. Krzak obrodził dwa razy mocniej niż zeszłego lata i strach pomyśleć co będzie w następnym. Chyba będę zmuszona sprzedawać je na straganie. Nie, inaczej. Nie wiem czy za rok będę w tym samym miejscu, czy będę miała codzienny dostęp do tego ogrodu, czy nie zatopię się gdzieś w murach jakiegoś miasta albo dalekiej podróży. Nie wiem kto będzie zbierał spadające na ziemię, niemal czarne owoce i nie wiem gdzie znajdę swoje kolejne biegowe ścieżki. Nie przeszkadza mi ta niewiedza, często najlepsze jest to co niewiadome i niezałożone odgórnie. Grunt to nie przesadzić w żadną ze stron.
Czasem fajnie dostać prosto do łóżka kubek herbaty z cytryną i miodem, upić łyk, wtulić się w gruby koc i odpocząć. Trzeci dzień bez treningu, muzyka w słuchawkach i wszechogarniająca nostalgia też się przydają.

.567.

Chleb słonecznikowy z makową pastą jajeczną i sałatą. Herbata z miodem i cytryną.
Sunflower bread with poppy seeds egg salad and lettuce. Tea with honey and lemon.

.566.

 Placki z serka homo z jabłkami, masłem orzechowym i konfiturą różaną. Kawa.
Cheese apple pancakes with peanut butter and rose jam. Coffee.


Potrzebowałam.

Zapiekanka makaronowa z dynią i grzybami leśnymi.


Pozostając przy jesiennych klimatach: dynia i grzyby. Pozostając przy nieśmiertelnych makaronach: zapiekanka. Doskonała  i zaraz po upieczeniu, z ciągnącym się serem i później, nawet na zimno. Jeśli miałabym wybierać potrawę idealną na zimny, ponury dzień, z pewnością wzięłabym zapiekany makaron. Prostota i szybkość wykonania plus świetny smak.


Zapiekanka makaronowa z dynią i serem pleśniowym /4 porcje/
250g makaronu (u mnie muszelki)
200g miąższu z dyni
200g pomidorów świeżych lub z puszki
słodka papryka w proszku
50g sera lazur
1 szkl. mleka
sól i pieprz
garść leśnych grzybów
125g mozzarelli

Naczynie do zapiekania wysmarować masłem, wsypać makaron.
Dynię pokroić w kostkę i dusić na patelni do miękkości, w razie potrzeby podlewając wodą. Gotową dynię zmiksować z pomidorami i kilkoma szczyptami słodkiej papryki. Wymieszać z makaronem.
Mleko zagotować, zmniejszyć ogień i wkruszyć pleśniowy ser, dodać sól i pieprz, wymieszać. Przygotowany sos wylać na makaron. Na wierzchu ułożyć pokrojoną w plastry mozzarellę i oczyszczone grzyby.
Piec pod przykryciem ok. 30 minut w 180°C.

.565.

 Muffiny czekoladowe z dynią, wiejskie krowie mleko.
Chocolate and pumpkin muffins, cottage cows milk.

Sen, każdy sen, jest jak psycho­za. Ze wszys­tkim, co do niej na­leży: po­mie­sza­niem zmysłów, sza­leństwem i ab­surdem. (Janusz Leon Wiśniewski)
Temat prezentacji maturalnej wybrany, więc w miejscu nie stoję. Plus bawię się Exelem tworząc listy wszystkich startów członków mojego klubu. Przy okazji dopiero po przeczytaniu jednego z meili, dowiedziałam się, że jednym z tych biegaczy jest wicedyrektor mojej szkoły(!) z wynikami jak najbardziej godnymi uznania. Plus bawię się Exelem na informatycznych zajęciach pozalekcyjnych. Plus Exel zaraz zacznie mi się śnić... Chociaż, mimo wszystko, na razie sny, przynajmniej te o niewiadomej tematyce, budzące w środku nocy, zrobiły sobie ode mnie urlop.

Mimo przespanych nocy - jest zbliżająca się jesień - jest dynia - jest chętka na czekoladę. Zrobiłam te same muffiny co w zeszłym roku, z tą różnicą, że jako nadzienie posłużyła czekolada mleczna (w większej niż w przepisie ilości, bo trzeba sobie dogadzać w te ciężkie, szkolne dni). Cudownym też sposobem z tej samej ilości składników wyszło ich o 3 sztuki mniej. Peszek, a dzięki temu muffina okazalsza. Do tego podgrzane mleko prosto od krowy, do którego wracam z sentymentem przy nadarzających się okazjach. Kojarzy mi się z domowym twarogiem, podkradaniem świeżych ziaren pszenicy z pola sąsiada i przyglądaniem się wędrującemu po łące koniowi. Błogo, niewinnie, spokojnie, 12 lat wstecz.

Gulasz z brukselką. Na jesienne popołudnie.


Gulasz z brukselką /4 porcje/
(przepis z rogalikblog)
800 g łopatki wieprzowej
600 g brukselki
2 cebule
3-4 pomidory lub koncentrat pomidorowy
szklanka rosołu
łyżeczka suszonego tymianku
2 łyżki oleju
sól
pieprz

Mięso kroimy w kostkę, cebulę w plastry. W dużym rondlu rozgrzewamy 2 łyżki oleju  i podsmażamy mięso z cebulą. Dolewamy rosół. Dusimy pod przykryciem, aż mięso zmięknie.
Brukselkę myjemy. Dodajemy do mięsa i dusimy jeszcze przez około 20 minut. W trakcie duszenia dodajemy pokrojone w kostkę pomidory lub 2-3 łyżki koncentratu pomidorowego oraz łyżeczkę tymianku.
Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Podajemy na przykład z ziemniakami.

.564.

Domowy chleb z twarogiem, ogórkiem, pieczoną dynią, solą i pieprzem. Cappuccino.
Homemade bread with quark, cucumber, baked pumpkin, salt and pepper. Cappuccino.

 
W szkole dziewczyny zaczęły opowiadać o zakwasach, a ja zaczęłam się zastanawiać po czym te zakwasy miałyby ujrzeć światło dzienne. Wf! Tak, tego dnia był wf. Ja jednak zupełnie zapomniałam o tym boiskowym bieganiu i pchnięciu kulą (bardzo nieudolnym zresztą w moim wykonaniu). Po powrocie do domu, wsiadłam na rower i przejechałam 10,5km, gubiąc się trochę po drodze. Koniec końców trafiłam na miejski stadion, który był moim celem. Najszczególniejszą wskazówką była dla mnie, idąca chodnikiem, dziewczyna w biegowych butach i z butelką wody w ręce. Akademia biegania. Na zajęcia przyszło (ew. przybiegło, ew. przyjechało rowerami) 36 osób. W tym trzech biegaczy, z którymi ostatnio biegałam w Brzeszczach, z mojego klubu. Trochę gadania, trochę biegania, trochę ćwiczeń ogólnorozwojowych. Godzina minęła w tempie ekspresowym i zachęciła mnie do powrotów na stadion. Po treningu wsiadłam na rower (tym razem droga dobra, o prawie kilometr krótsza ;). Wyżyna jako miejsce mojego zamieszkania szczególnie dała się we znaki. Dojechawszy do domu, już po ciemku, dziękowałam sobie, że tego dnia nie wybrałam się do szkoły rowerem. Właściwie to nogi podziękowały, a wydawałoby się tak niewinnie...

Kiedyś w jedną stronę pojadę autobusem, a z powrotem pobiegnę. Ot, takie potreningowe wyzwanie.
Poza bieganiem, niewzruszona straszeniem maturą, obieram sobie dynię, przesiaduję gadając ze znajomymi, a wieczorem nastawiam maszynę do chleba, żeby obudzić się zapachem piekarni. Bezstresowo, przecież tak od zawsze wychodziło mi najlepiej.

.563.

 Owsianka z quinoa, masłem i karmelizowanymi bananami.
Oatmeal with quinoa, butter and caramelized bananas.

*2 łyżki komosy ryżowej, 2 łyżki mieszanki owsianej, 1 łyżka kaszy jaglanej
*2 tablespoons quinoa, 2 tablespoons oats, 1 tablespoon millet

.562.


Owsianka z mlekiem, malinami, żółtymi śliwkami i cynamonem. Kawa.
Oatmeal with milk, raspberries, yellow plums and cinnamon. Coffee.

.561.

 Murzynek z jabłkami i kruszonką, jogurt grecki z orzechami laskowymi, kawa.
Carob apple cake, greek yogurt with hazeluts, coffee. 

Syzyf był optymistą.
Janusz Leon Wiśniewski
Moje drugie w życiu 20km biegiem, zrobiłam wczoraj. Ciekawa jestem, czy dałabym radę mimo nieodpuszczenia sobie sobotniego treningu. Po małej ruchowej retrospekcji w postaci zajęć hip hopu, kolano odmówiło posłuszeństwa. Jak dawniej... Tyle, że wtedy z hip hopem wytrzymało 2 lata, po 6 godzin tygodniowo. Był ból, był płacz, była niemożność patrzenia na tańczących ludzi. Jest sentyment i bieganie, które wskoczyło na dawniej zajmowany przez taniec, piedestał. Nie, nie, nie wracam do tańca, nigdy już nie stawiałabym prawej nogi z taką pewnością na ziemi. To już od dawna nie moja bajka, ale taka jednorazowa próba przydała się, żeby się o tym przekonać. Czasami musi wygrać rozsądek. Tu w sobotę, mimo ubranych już biegowych butów, włączonego endomondo, gps i zrobionej rozgrzewki, zrezygnowałam i z opuszczoną głową wróciłam do domu. Posłuchałam swojego ciała, wierzę, że to nie odwróci się przeciwko mnie. Skrzywdzona ambicja w takich momentach niech siedzi cicho.
Po 20km w końcu czuję, że w ogóle ruszyłam się z fotela. Trochę jazdy rowerem do szkoły i z powrotem, przebieżka po której wiem, że nie dałam z siebie zbyt wiele czy spacer na przystanek - przez szkołę nie mam powodu do satysfakcji i tego delikatnego bólu po szczęśliwym zmęczeniu mięśni. Dlatego muzyka, las, jezioro i droga przed sobą. Tego potrzebowałam.
A teraz nowy tydzień i nowa walka.

.560.

Jajecznica, pomidory i chleb z masłem, ziołowa herbata.
Scrambled eggs, tomatoes and bread with butter, herbal tea.

Murzynek z jabłkami i kruszonką.


Murzynek z jabłkami i kruszonką /30x11cm, 12 kawałków/
1 szkl. mąki pszennej
1/2 szkl. mąki żytniej pełnoziarnistej
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
3 łyżki kakao lub karobu
3 jajka
1/2 szkl. cukru (u mnie trzcinowy)
3/4 szkl. oleju
1/3 szkl. wody
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
25g gorzkiej czekolady (opcjonalnie)
3 jabłka

Rozgrzać piekarnik do 180°C i wyłyć blachę papierem do pieczenia.
Jabłka obrać i pokroić w kostkę. Czekoladę posiekać.
Do jednej miski przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia, sodą i kakao. Wymieszać.
W drugiej misce utrzeć jajka z cukrem na puszystą masę. Dodać olej, wodę i wanilię, cały czas miksując.
Połączyć suche składniki z mokrymi, dodać jabłka i czekoladę.

25g masła
30g cukru
30g mąki

Przygotować kruszonkę, zagniatając podane składniki.
Przełóżyć ciasto do keksówki i posypać kruszonką.
Piec 60 minut. Sprawdzić patyczkiem czy jest gotowe.
Odstawić do ostygnięcia i zajadać.

.559.

 Mamine naleśniki z twarogiem, miodem, nektaryną i masłem orzechowym.
Mum's pancakes with quark, honey, nectarine and peanut butter.


Płynę, wychodzę, czekam, błądzę i przez 3/4 dnia słucham polskiego rocka. Bieganie rozplanowane tygodniami do końca roku, wszystko inne (łącznie z gotowaniem i nauką) wychodzi spontanicznie, bez jakichkolwiek przymiarek. Uporządkowany świat wywrócony do góry nogami, wylizywany w pośpiechu kubek po jogurcie, lekcja hip-hopu. Przełom, po trzech latach traktowania tańca jak demona przeszłości, który długo ciągnąc za sobą, rozwalił mi kolana. Los chciał inaczej, człowiek musi się stoczyć na samo dno, żeby potem móc latać. "To twoje skrzydła, korzystaj mądrze". Co znaczy "mądrze"? Jutra nie ma, jest bajka o maturze, straszenie wymyśloną przyszłością i moje tu i teraz (ewentualnie przetwarzające się w idealne tam i wtedy).
I fajnie tak, dowiedzieć się o sobie kilku rzeczy, o które sama bym siebie nie podejrzewała. Anonimowy test w klasie: każdy wypisuje na kartce dobre cechy każdego, nauczycielka zbiera całość i dostajesz swój "wykaz cech", wywołujący na twarzy mały uśmiech. Nawet jeśli przekłamany, to miły. Nawet jeśli sztuczny, to taka karteczka przydałaby się czasem każdej osobie na świecie.

.558. ile we mnie biegania

Przerobiłam worek otrzymany na Festiwalu w Krynicy - dodałam własnoręcznie wykonany napis, a przy tym trochę oryginalności. Teraz służy jako plecak szkolny, w którym o dziwo mieści się więcej rzeczy niż w moich dawnych torbach.
Tu pojawia się pytanie, ile miejsca zajmuje bieganie w moim życiu? Idę za przykładem kilku biegowych bloggerów (robili to m.i. Emilia, Paweł, Magda, Tete, Ala) i sama sobie postanawiam się przyjrzeć.
Wchodzę do swojego pokoju i widzę... bieżnię. Rzuca się w oczy i przy wizycie kogoś, kto jeszcze mnie nie odwiedzał, wywołuje nagłe "Daj spróbować!". Wykorzystywana jest przeze mnie głównie do chodzenia - marsz praktykowany podczas czytania, słuchania muzyki i serwowania w internecie. Srogą zimą korzystam z przywileju nie ruszania się z ciepłego domu i transportując się tylko o kilka metrów, biegam. 
Dalej ściana chwały, przez którą udowadniam sobie swoją wytrzymałość i którą jeszcze nie jestem usatysfakcjonowana - z moją ambicją nie wiem czy kiedykolwiek będę (od lewej: Krynica, Brzeszcze, Cieszyn, Zielona Góra, Kravare , Jaworzno, Pszczyna). Niżej pozostałości po mojej dawniej pielęgnowanej pasji fotografowania, gdzie swoje miejsce znalazły oczywiście zdjęcia z biegów (aktualnie przeglądając swoje albumy, znajduję się w nich albo jedzenie albo fotografie z wyjazdów, kiedyś pstrykałam głównie przyrodę i czasami wracam do tego z sentymentem).
Na półce z książkami oprócz stosu o tematyce kulinarnej oraz map gór i polskich przewodników, przetrzymuję numery Runners'a, makulaturę z biegów, "Urodzonych biegaczy", dzienniki treningów i teczkę z numerami startowymi. Na biurku leżą słuchawki, a pod nogami gotowe do biegu buty. Jeszcze tylko sięgnę po któreś z legginsów i w drogę.

Zdaję też sobie sprawę z tego, że o bieganiu mogłabym gadać długie godziny i by mi się to nie znudziło.
Tak, to już choroba. Mi to nie przeszkadza, ale chłopak wytrzyma ze mną tylko też biegając ;)
Jajka sadzone z groszkiem,  brokułem i pomidorem, opieczona dyniowa bułka, kawa.
Fried eggs with peas, broccoli and tomatoes, toasted pumpkin bread, coffee.