Wiecie co jest najlepsze? Oglądanie zdjęć z poprzednich lat ze świadomością, w jakim było się wtedy stanie psychicznym i jak bardzo wierzyło w to, że nadal niektóre części ciała są do poprawki. Na te wychudzone ramiona, wystające kości żeber i przerażające patykowate ręce. I bezsilność, głupia rujnująca życie bezsilność. Więc szukając zdjęć z jednego wypadu z maja 2012 roku (a że zdjęcia segreguję w foldery datami, nie było to trudne), wpadłam na te, zatrzymałam na chwilę i nie wytrzymując, powiedziałam głośno: Ja pierdolę!
Musiałam się tym z wami podzielić. Patrząc z tej perspektywy najśmieszniejszymi komentarzami wydały mi się ostatnio powielane pod moimi śniadaniami teksty anonimowych czytelników. Nie wiem czy jesteście wychudzone tak czy bardziej (jeśli dobrze pamiętam, byłam tu już +3kg od mojej najmniejszej wagi), czy siedzicie całe dni przed komputerami, obżeracie się ciastkami i szukacie czegoś do skrytykowania, żeby poczuć się lepiej. Szczerze powiedziawszy nic mnie to nie obchodzi. "Spasłaś się ostatnio.", "Widać, ,że przytyłaś." i numer jeden z tej listy: "Widziałam cię na mieście, jesteś gruba.". SERIO?
Czy nie sądzicie, że zdrowe odżywianie mimo wszystko powinno być zdrowe a nie niszczące? Coś więc się tu wzajemnie gryzie i nie pasuje do reszty. Nie pasuje, bo propagowany wszędzie kult zdrowego życia stał się obsesją dla sporej części społeczeństwa. Społeczeństwa, które wywiera presję, krytykuje i dąży do perfekcji. Perfekcji której nie ma i obsesji, która jest chorobą. Tracimy przy tym kontrolę, tracimy przyjaciół, znajomych, oddalamy się od rodziny, a koniec końców i tak nie potrafimy stwierdzić dlaczego.
Wolę energię, śląski obiad u babci, tort bezowy, wino z przyjaciółkami, kebaba ze znajomymi i chipsy na filmie w środku nocy (choć nie przeczę, zmuszenie mnie do zjedzenia chipsów po ponad trzech latach nie tknięcia ani jednego, było nie lada wyczynem...), trening z rana, pompki ew. pocałunek na dzień dobry, godziny rozmów o zawodach, plany biegowe, mięśnie na brzuchu i uśmiech - najszczerszy.
Ludzie się (na szczęście) zmieniają.
Pozdrawiam te minimalne efekty po dwóch tygodniach insanity - jest nadzieja że wyrośnie z tego jakiś sześciopak. I zdaję sobie sprawę, że tłuszcz lubi odkładać mi się w udach. Tylko co z tego, skoro teraz, przy większych wymiarach wydają mi się być takiej samej wielkości jak przy najniższej wadze. Pewnego dnia czas po prostu zadać sobie pytanie: "Co znaczy dla mnie waga?", po czym uroczyście wyje... wyrzucić ją przez okno.
Całusy dla anonimowych. Można hejtować.
musli z bananem i ciepłym mlekiem
muesli with banana and warm milk
Nie przedłużam, świata przecież i tak nie zbawię. Pójdę już lepiej napisać to kolokwium z mikroekonomii, które tak idealnie trafiło w dzień moich dziewiętnastych urodzin ;) Niech tradycji stanie się zadość - tak jak w latach
2011 i
2012 odpowiadam na wszystkie wasze pytania pod tym wpisem. Część postaram się ogarnąć jeszcze na wykładzie z informatyki albo na umówionych na później poprawkach mojej jaskółki w studiu tatuażu :p