Ostatnio wzięło mnie na kulinarne wspomnienia i wiele przygotowywanych przeze mnie potraw wiąże się z moim dzieciństwem. Gdy tylko nadarza się okazja, korzystam i wracam do rodzinnych przepisów, tych ulubionych. To właśnie te najdawniejsze smaki pamięta się i kocha najbardziej... Rogaliki z marmoladą, sernik, dwukolorowa babka, makowiec, ciasto z kremem: białym i nutellowym, placki z jabłkami i te ziemniaczane, babciny rosół z domowej roboty makaronem, kluski na parze, zapiekanka makaronowa z ukochanym groszkiem, ciasteczka z orzechami, kotlety z farszem pieczarkowym, puszyste naleśniki mojej mamy, gwiazdki milky way i kinder niespodzianka, którą znajdowałam w lodówce codziennie po powrocie taty z pracy. Zdecydowanie więcej jest tych słodkich smaków... Dzisiaj jednak coś wytrawnego i równie przeze mnie uwielbianego. Prezentuję rodzinny przepis na doskonałe gołąbki. Sekret ich doskonałego smaku tkwi w usmażeniu ich najpierw na patelni, a dopiero późniejszym zalaniu sosem pomidorowym. Tak jak niedawno usłyszałam w pewnym programie kulinarnym (w wakacje jestem od nich uzależniona ;)), tego co pyszne się nie zmienia, bo po co?
Kiedyś jadłam tylko sam farsz razem z maczanym w sosie pomidorowym chlebem, zostawiając kapustę. Teraz zjadam dodatkową po młodszym bracie, ale na pewno i na niego przyjdzie odpowiednia pora i także on zje tą delikatną, przysmażoną kapustę ze smakiem. Tak czy siak gołąbki te są pyszne i gorąco je polecam.
GOŁĄBKI
1 średniej wielkości biała kapusta
2 woreczki białego lub brązowego ryżu
500 g mięsa mielonego (wieprzowina i wołowina)
sól i pieprz
2 jajka
olej do smażenia
sos: koncentrat pomidorowy (200 g) + woda
Całą kapustę gotować w osolonej wodzie. Podczas gotowania stopniowo odrywać liście i odkładać na tacę, aby te znajdujące się wewnątrz także się ugotowały (kapusta nie może być zbyt miękka, bo wtedy gołąbki się rozpadną).
Ryż ugotować i wsypać do miski. Po ostygnięciu wymieszać z jajkami i surowym mielonym mięsem. Doprawić solą, pieprzem i (opcjonalnie) innymi ulubionymi przyprawami.
Gotowy farsz nakładać na ugotowane liście kapusty i zwijać w roladki.
Gołąbki kłaść na patelnię z rozgrzanym tłuszczem i opiekać z każdej strony. Kiedy kapusta ładnie się przyrumieni przykryć patelnię i dusić na wolnym ogniu aż mięso będzie ugotowane. Gotowe wyłożyć do dużej misy.
Z koncentratu i wody przygotować płynny sos, którym zalać przygotowane gołąbki. Najlepsze są następnego dnia, kiedy trochę poleżą w sosie. Po ostygnięciu włożyć do lodówki i można je tam przechowywać kilka dni (znikają jednak bardzo szybko :) ).
Smacznego.
źródło przepisu: Mama
Nie ma nic cudowniejszego od smaków dzieciństwa!
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam takie gołąbki! Teraz zjadam całe, kiedyś mięsko tylko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOoo tak! Gołąbki są pyszne :)
OdpowiedzUsuńTeż nigdy nie jadłam kapusty :) ale teraz już mi nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńU mnie gołąbki są raz na ruski rok (swoją drogą z kaszą, nie ryżem), kiedy po dwóch tygodniach błagań mama się zgodzi. Bo "strasznie dużo z tym roboty". A sama się nie wezmę za nie, bo są dla mnie zbyt dużą świętością, żebym mogła pozwolić sobie na ewentualną profanację ;)
Uwielbiam gołąbki, szczególnie jak czasem dostaje je od mamy ;) Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńMoje młodsze kuzynki też zawsze zdejmują kapustę, a ja z kolei ją uwielbiam!
OdpowiedzUsuńGołąbki mojej mamy są wyśmienite, chyba nie ma nikogo kto by ich nie chwalił i się nimi nie zajadał.. ah, mniam! <3
kocham gołąbki!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAch, uwielbiam gołąbki, a szczególnie, jak jest przypieczona kapustka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten przepis ;)
gołąbki to smak również mojego dzieciństwa, babcia zawsze takie robiła:)
OdpowiedzUsuńja też uwielbiam mamine gołąbki !
OdpowiedzUsuńWyglądają jak takie, które robi moja babcia! super! :-)
OdpowiedzUsuńLubię je dosyć, ale ostatnio bardziej ciągnie mnie do nowych smaków niż do smaków dzieciństwa. Są bardzo ciekawe zagraniczne wersje gołąbków, np. takie, które są owinięte liśćmi winorośli, co mnie strasznie ciekawi :) Aczkolwiek takich tradycyjnych też bym chętnie zjadła, zwłaszcza patrząc na Twoje zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam gołąbki :) Robiłam sama swego czasu, z ryżem brązowym i drobiowym mielonym.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, mam pytanie trochę nie w temacie: jak robisz kaszę jaglaną na śniadanie? Nie jestem pewna, a nie chciałabym sobie zepsuć kaszy. ;)
Dzięki bardzo. A logicznie rozumując, żeby uzyskać kaszę nie zalaną mlekiem, po prostu trzeba ugotować ją na mleku? Czy mleko-wodzie? Wiem, męczę i przepraszam za to. ^^'
OdpowiedzUsuńNiskotłuszczowe i tak kupuję mniej więcej raz na 3 miesiące, bo tylko w Almie mogę je dostać, a to dość daleko. Natomiast chodzi mi nie tyle o mniejszą ilość kalorii co różnicę w smaku, masło jest zdecydowanie lżejsze, a ja wszelkiego co tłuste unikam, bo po prostu nie lubię. Np. nie mogę nawet patrzeć na ciasto z kremem maślanym. Brrr. Ta wersja light, bardziej trafia w moje gusta.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o konserwanty, to kupując cokolwiek w supermarkecie mam świadomość, że jakieś świństwa tam będą. Wypisane na etykiecie, czy też nie. Czy to będzie masło czy dżem czy ciastka, czy przecier pomidorowy. W tej kwestii ufam tylko sklepom ekologicznym z certyfikatem i ogródkowi babci :)
Wiem, wiem ;) Np. serka wiejskiego light nie lubię, bo jest bez smaku, a mleko kokosowe niskotłuszczowe przyppomina wodę.
OdpowiedzUsuńDietę jako dietę już zakonczyłam, teraz stawiam bardziej na ruch, a w jedzeniu tylko pilnuję, żeby tak zdrowo jak się da. A jak się nie da, to nie koniec świata. Dawniej jeśli nie dostałam nigdzie jogurtu 0% potrafiłam nie zjeść śniadania (swoją drogą - powalające śniadanie, jak teraz na to patrzę)
haha, też wczoraj miałam gołąbki ^,- pychotki :>
OdpowiedzUsuńMusi Cię bardzo kochać facet który je zjadł :-)
OdpowiedzUsuńPozdr.
ciekawe! u nas w domu gołąbki były gotowane ;) i ten smak pamiętam z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńale Twoje wyglądają tak smakowicie, że mam ochotę i ten smak poznać :)
Też uważam że samki z dzieciństwa są niezastąpione. Ja ubustwiam robiony od lat przez mojego dziadka skubaniec (ciasto). Pychotka!
OdpowiedzUsuńGołąbi też przeszyne, kiedyś nie cierpiałam ich, ale teraz to jedno z moich ulubionych dań.
uwielbiam! mmm.....:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
a ja właśnie nie przepadałam nigdy za gołąbkami, choć te u Ciebie wyglądają jakoś ładnie i zgrabnie.
OdpowiedzUsuńAle smaki dzieciństwa są najwspanialsze - zwykłe młode ziemniaki z koperkiem popijane kefirem, pierogi z jagodami mojej babci, pampuchy z rodzynkami i sosem z cielęciny też mojej babci, makaron z twarogiem i cynamonem. No same pyszności, a takie proste rzeczy :)
Pozdrawiam ciepło, a za tego posta bardzo dziękuję. Tyle wspomnień obudził.
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
pamiętam, że w dzieciństwie nie znosiłam gołąbków, ale już zmądrzałam :) dziś zajadam się nimi z ogromnym smakiem
OdpowiedzUsuńpiękne gołąbki:)
OdpowiedzUsuńJa jak byłam dzieckiem nigdy nie lubiłam gołąbków, a teraz mogłabym je jeść ciągle :) sama nigdy nie robiłam, ale moja mama robi mi czasem 'wege'gołąbki :)
OdpowiedzUsuń