Strony

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kostrzyn nad Odrą. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kostrzyn nad Odrą. Pokaż wszystkie posty

Wyrwij się na Woodstock

Do końca świata i jeden dzień dłużej. Na Woodstock zawitałam już czwarty raz, pierwszy raz z zupełnie inną ekipą niż zwykle. Plus przyjechałam na miejsce dopiero w środę, a nie w niedzielę, więc już z założenia miało być inaczej. Czy było? Cóż, pogoda nie oszczędziła nas i cały czwartek męczyła okropnym urwaniem chmury. Było chodzenie w pelerynach i tonących w błocie trampkach, ale był też taniec w deszczu z przypadkowymi ludźmi i koncerty tak chwytające za serce, że z deszczem zlewały się łzy wzruszenia. Hey zniszczyło mnie na amen, wiedziałam, że oni, po jedenastu latach nieobecności na Woodstocku muszą zrobić coś niesamowitego. I zrobili. A gdy podczas utworu "Mimo wszystko" ludzie pod sceną nagle zaczęli się rozstępować ukazując  proszącego o rękę, klęczącego przed dziewczyną chłopaka, popłakaliśmy się jak dzieci.

Za tym miejscem tęskni się jeszcze tam będąc.

Oczywiście nie obyło się bez dobrych akcji w tłumie. Na każdym Woodstocku, ludzie podchodzą do ciebie i gadają bez skrępowania. Potem, gdy wracasz do smutnego, śpieszącego się miasta, patrzysz na ludzi mijanych gdzieś na ulicy Katowic i oczekujesz, że odwzajemnią uśmiech, albo chociaż powiedzą cześć czy przybiją pionę. Ale to już nie ten świat i nie ta bajka. I nie chcesz takiej rzeczywistości, bo wiesz, że to nie ta powinna być codzienną i prawdziwą. Musisz więc trzymać jak najdłużej tą kolorową, naładowaną, rozweseloną iskrę gdzieś głęboko w serduchu. Ona zawsze będzie czekała.


Przebijamy się z trudem przez błotnistą ścieżkę, w czwartek, w najbardziej deszczowy dzień festiwalu, a obok to samo robi młody, wysoki chłopak:
- To wasze błoto? - zagaduje poważnym tonem.
- Hmm. Tak. - odpowiadamy równie poważnie.
- Nie sądzicie, że to jest skandal, że ludzie wynoszą stąd czyjeś błoto na butach? To powinno się gdzieś zgłosić!
Fakt.
- Szymon, chodź, nie wziąłeś dzisiaj swoich leków. - wtrąca ze śmiechem chłopak, który nagle dołącza do naszego towarzystwa i ciągnie Szymona za rękaw. Wybuchamy śmiechem.


A potem wyszło słońce.

Przystanek Woodstock 2015

Dokładnie 5 dni po powrocie z woodstocku, po pięciu dniach spędzonych na oddziale dermatologii (Tak, mój pobyt w szpitalu nie był ani trochę związany z tym pokojowym festiwalem. Czekał na mnie już od jakiegoś czasu.), siedzę w dusznej jadalni moich rodziców, próbując w końcu skleić dla was parę słów. Tak, chyba za tym tęskniłam. Nie wyobrażam sobie by mogło to być kiedyś powiedziane, przeze mnie, a tym bardziej przez moje nauczycielki, ale tak, lubię pisać. Zabrałam nawet do szpitala swój gruby notatnik, żeby coś naskrobać w wersji analogowej i mieć już chociaż wstęp do późniejszej publikacji. Nie udało się to ani w ułamku przez pacjentki mi towarzyszące. Och nie sądziłam, że można tyle gadać o tak nieistotnych tematach i tyle razy powtórzyć do samo w ciągu pięciu dni. Skupienie level 0.


W tym roku starałam się na chwilę oderwać od mojego wizerunku dziewczyny z aparatem i zrobiłam tylko dwa zdjęcia z wszystkich siedmiu woodstockowych śniadań. Poza tym udało mi się złapać parę kadrów podczas naszych wędrówek po polu, a przez resztę czasu mój telefon grzecznie spoczywał w pasie przy biodrze. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, że tegoroczne śniadania pod namiotem nie różniły się niczym od tych z lat poprzednich. Motyw przewodni: kajzerki, jogurty, kabanosy i francuskie ciastka z czekoladą ;) Dolejcie do tego tygodniową sporą ilość alkoholu, a 3 dni później powędrujcie do szpitala na badania krwi, żeby dowiedzieć się, że macie lekko przekroczone normy wątrobowe i powinno pomóc nieco zdrowsze odżywianie ^^


Z wydarzeń absolutnym mistrzostwem tegorocznego Woodstocku był "Stand Up bez cenzury" na scenie ASP. Uwielbiam ten humor i nie mogłam tego przegapić. Podobnie jak w zeszłym roku, podczas kabaretów na dworze powstała ściana wody. Lało jak z cebra i dziękowaliśmy sobie, że wyszliśmy wcześniej i załapaliśmy się na miejsce praktycznie pod samą sceną, pod zadaszeniem. Tym razem też uczeni swoim zeszłorocznym błędem zamknęliśmy wierzch namiotu i nie musieliśmy spędzić nocy w samochodzie :D Poprzednio kompletnie zalało nam karimaty.

Pomijam tu już wszelkie koncerty, o które zahaczyłam na tegorocznym festiwalu. Wierzcie mi lub nie, ale na samym przystanku schodzą one na dalszy plan, pierwszy jest aspekt przede wszystkim towarzyski. Ach to ciepło, te rozmowy, ten klimat, to tańczenie przed namiotem o trzeciej nad ranem... Jest się w tym wszystkim kilka centymetrów nad ziemią, daleko poza tym co nas otacza. Jest tylko uśmiech na ustach, a przez te gęste powietrze, dym papierosów i ziół oraz kurz pod stopami, nie przebija się ani drobina szarej codzienności. Z tej kolorowej woodstockowej codzienności wyłoniły się też dwie osoby, które na przystanku mnie rozpoznały i podeszły się przywitać. Dziękuję wam dziewczyny, poczułam się przez moment trochę sławna ;D Kompletnie nie mam pamięci do imion, więc ich tu nie wymienię, ale to nie umniejsza mojej radości z tych spotkań :)



Woodstockowe must have, czyli co koniecznie ze sobą zabrać:
- pieniądze (Nie biorę nigdy ze sobą karty do bankomatu, a z pieniędzy na spokojnie starcza mi jakieś 400zł, już łącznie z kupnem alkoholu i z kilkukrotnymi wizytami w stoiskach gastronomii, kebabie, Tesco i Lidlu),
- jakieś jedzenie na pierwsze dni, gdy polowy Lidl na terenie festiwalu nie jest jeszcze otwarty (Trzeci raz z rzędu przyjechaliśmy na woodstock w niedzielę, tydzień przed koncertami. Co roku jest tego dnia więcej ludzi, w tym ta ilość naprawdę mnie zaskoczyła. Jedzenia nie biorę ze sobą za dużo, bo i tak przez pierwsze dni sporo chodzimy w ciągu dnia, więc nawet kilka razy dziennie jesteśmy w stanie zahaczyć o Tesco odległe od naszego obozowiska o jakieś 2,5km. To samo tyczy się alkoholu.)
- namiot, karimata, śpiwór, koc, gruba bluza i legginsy (Zestaw nocnego zmarzlucha. Wierzcie mi lub nie, ale noce bywają na polu naprawdę dokuczliwe nawet w największe upały. Chyba, że jesteś zalany w trupa i jest ci wszystko jedno, ale ja jednak wolę być zmarzluchem ;) W tym roku dzienna temperatura była dużo niższa niż w latach poprzednich, więc noce były szczególnie zimne.)
- folia malarska (Przydaje się w razie deszczu jeśli wasz namiot nie ma dodatkowego tropiku. Dobrze też chroni przed wiatrem.)
- ręcznik, mydło, szczoteczka, pasta, golarka, papier toaletowy, wilgotne chusteczki (Zwykle ze dwa-trzy razy korzystam z płatnych prysznicy dostępnych na polu, a resztę kąpieli zastępuje pięciolitrowy baniak z wodą lub lodowate krany - w tym roku nie sprawdzały się one ani trochę, bo nie dość, że temperatura powietrza nie przekraczała 20 stopni, to jeszcze woda leciała tak słabo, że nie dało się nawet spłukać piany z ciała.)
- reszta ciuchów (polecam branie takich, których nie będzie wam żal jeśli się zniszczą): koszulki, spodenki, jedne długie spodnie, jakieś koszule do przybrania, chusty do ochrony przed pyłem (W tym roku był naprawdę gęsty, z daleka wyglądał jak porządna mgła.), no i oczywiście bielizna
- sztućce, talerzyk lub plastikowe tacki, kubek lub kubeczki plastikowe (coś, gdzie będziecie mogli mieszać drinki ;))
- plastry, bandaż, woda utleniona, gaza (Jedna dziewczyna chodziła po polu pytając wszystkich czy mają, bo zraniła się w rękę, a woodstockowy Pokojowy Patrol nie miał u siebie gaz, więc warto wziąć ze sobą na wszelki wypadek.)
- ani jednej troski (Ale w sumie nawet jeśli zapomnicie zostawić je w domu Woodstock skutecznie poradzi sobie z nimi już pierwszego dnia).
PEACE, LOVE & ROCK N ROLL!

.1491. śniadanie na woodstocku

domowy chlebek bananowy z migdałami i cynamonem, masło orzechowe
homemade cinnamon banana bread with almonds, peanut butter

.1222. śniadanie na woodstocku 6

Kajzerki z masłem orzechowym i dżemem jeżynowym.
Kaiser rolls with peanut butter and blackberry jam.

.1221. śniadanie na woodstocku 5

Kajzerki z sojowym paprykowym pasztetem i pomidorami.
Kaiser rolls with soybean pate and tomatoes.

.1220. śniadanie na woodstocku 4

Bułka pełnoziarnista z masłem orzechowym i bananem / dżemem jeżynowym.
Wholemeal bun with peanut butter and banana / blackberry jam.

.1219. śniadanie na woodstocku 3

Wegański dwukolorowy chlebek bananowy z masłem orzechowym.
Vegan marbled banana bread with peanut butter.

.1218. śniadanie na woodstocku 2

Kajzerki i fasola w pomidorach.
Kaiser rolls and beans in tomatoes.

.1217. śniadanie na woodstocku 1

Chlebek bananowy (który pokazywałam już tu: link) z dżemem brzoskwiniowym.
Vegan banana bread with peach jam.

.879. Woodstock 2013

 dla dwóch: bułki, kabanosy, musztarda i jogurt brzoskwiniowy
for two: buns, sausages, mustard and peach yogurt

Po pierwsze, zdjęcia robione telefonem Mateusza, kompakt padł, a lustrzanki brałam się zabierać na Woodstock. Po drugie, po ciężkiej podróży, znalezieniu umówionego miejsca w wiosce Y i rozłożeniu namiotu, rozpoczęło się wielkie poznawanie okolicy i okolicznych ludzi - tych z wioski i tych znanych już wcześniej przez internet, jak Daria (zdjęcie wyżej) czy Ewelina. Wszędzie alkohol, muzyka, alkohol i śmiech na każdym kroku. Pozytyw, wielki i najpozytywniejsze koncerty na świecie.
Po wegańskim jedzeniu od Hare Kryszny następuje podobno "klątwa Kryszny", ale ja stwierdziłam, że mój żołądek przyzwyczajony do najdziwniejszych (naprawdę najdziwniejszych) połączeń, da radę. Dał. Pewnie to to używane przeze mnie często curry. No i dobre było: ryż curry, gulasz sojowy, halava, zdjęcie wyżej. Przy okazji znowu kupię. Zdecydowanie więcej jedliśmy tam jednak fasolki i gołąbków ze słoików, kabanosów, konserwy i po worku kupowanych codziennie bułek + 3/4 słoika musztardy na 3 dni - dobry wynik. Tanio, na trawie, byle by coś zjeść. Kombinowanie nie wchodzi tu w grę ani nawet nie przychodzi na myśl :)
Poza tym 3 dni lodowatych grupowych kąpieli przy, niewielkiej jak na taką liczbę ludzi, kranach i upału zaowocowało poszukiwaniem innych źródeł ochłodzenia ciała. Znajomi, którzy byli już w zeszłym roku zaprowadzili nas nad rzekę - po wyjściu czystszym się nie było, ale za to jaka ulga. Potem ktoś zepsuł krany i jedynymi źródłami wody pozostały pięciolitrowe baniaki kupione w stojącym niedaleko polowym Lidlu oraz wodny grzyb przy błocie niedaleko sceny. Do błota zostałam kilkakrotnie wrzucona, błotem obrzucona i błotem rzucałam. Szkoda, że nie ma zdjęć ;)
W sobotę pole było tak zapełnione, że wyczynem było wyjście na główną drogę, a jeszcze trudniejszym, nocny powrót tak, żeby nie potknąć się o żadną namiotową linkę czy worek ze śmieciami. Nawet latarka nie dawała za wiele w tych warunkach. W niedzielę rano okolica już opustoszała i pokazała pozostałości po obozach. Tydzień pobytu minął tak niesamowicie szybko, że myślę, że nawet miesiąc nie byłby za długim okresem na cały Woodstock.
Wracam tam za rok. Będziecie też? :)

ps. Tak, wróciłam z dredami. Czterema. Jeden jest niebieski :)
ps2. Żeby przejść do poprzednich śniadań wystarczy kliknąć w odpowiednie poniżej.
 

.878. śniadanie woodstockowe

gofry z bitą śmietaną i owocami, piwo z sokiem
waffles with whipped cream and fruits, beer with juice


Śniadanie w "Góralskim jadle" z Eweliną (niekonieczniedietetycznie), Darią (smaczniezdrowokolorowo), jej siostrą, no i jak każde woodstockowe, z Mateuszem.

.877. śniadanie woodstockowe

pieczone ziemniaki i warzywa
baked potatoes and vegetables

.876. śniadanie woodstockowe

ciepłe ciastka francuskie (z Lidla) z czekoladą, kefir brzoskwiniowy
warm chocolate French pastries, peach yogurt

.875. śniadanie woodstockowe

jogurt truskawkowy z płatkami i bułki
strawberry yogurt with chocolate flackes and buns