Strony

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krynica-Zdrój. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krynica-Zdrój. Pokaż wszystkie posty

.914. Festiwal Biegów od strony organizacyjnej i Tyniec

chleb ziarnisty z serkiem wiejskim i dżemem jagodowym / kremem czekoladowym / serkiem i pomidorem
wholegrain bread with cottage cheese and blueberry jam / chocolate cream / cream cheese and tomato

(zdjęcie z blase.bikestats)
Pobyt w Krynicy, po całym bieganiu, wylegiwaniu się na fotelach w strefie Taurona, darmowych lodach Koral, kilkunastu przejściach przez targi biegowe i  zakupach, zakończyłyśmy z Alicją zobaczeniem dobiegających ostatnich zawodników z Biegu Siedmiu Dolin, dekoracji zwycięzców i koncertem Budki Suflera. Chyba najlepszy był jednak widok tych dobiegających: łzy szczęścia, znikający z twarzy ból, euforia. My z Alą jednocześnie pomyślałyśmy, że to po prostu trzeba kiedyś przeżyć. 100km po górskich zboczach powędrowało do magicznej listy "wykonać przed śmiercią", koniecznie wykonać.
Ogranizacyjnie, Festiwal Biegów dał radę, targi poszerzyły działalność - więcej biegowych butów, ciuchów, odżywek, gadżetów, w większej ilości miejsc można też było dostać kawę (jea! ;)). Biuro zawodów mimo ogromu osób nie było zakorkowane, całość szła niesamowicie płynnie, to samo w punkcie informacyjnym. Większa niż w zeszłym roku była też chyba różnorodność organizowanych biegów towarzyszących. 7km Bieg Nocny, Krynicka Mila, Bieg Przebierańców, Sztafeta Deptaka, Bieg Małopolski 600m, Górskie Mistrzostwa Polski w Nordic Walking, Bieg na Górę Parkową, Bieg Kobiet, Szybka Trójka, Sztafety Maratońskie i oczywiście Życiowa Dziesiątka, Koral Maraton oraz Bieg 7 Dolin (100km), bieg 66km i 36km. Ogrom. 
Minusy postawiłabym dwa - za o wiele mniejszy niż w zeszłym roku pakiet startowy, a w tym nietechniczną, zwykłą koszulkę (w dodatku słabej jakości) oraz medal taki sam jak w zeszłym roku (mój już trzeci...). Poza tym, nie mam zastrzeżeń i z całą pewnością wrócę za rok. Tego klimatu się nie zapomina i chce wracać jak najczęściej, nawet gdybym miała kolekcjonować z Krynicy ciągle te same krążki ;>


Choć praktycznie cały czas spędziłam z Alą, do Krynicy dotarłam z Mietkiem i Markiem, z mojego klubu SBD. W drodze powrotnej zaczepiliśmy jeszcze o Opactwo Benedyktynów w Tyńcu z świetnym widokiem na Wisłę i góry. Swoją drogą spotkaliśmy tam Przemysława Babiarza, który z tego co wiem, też był na festiwalu. W krynickiej pizzerii za to przy stoliku obok usiadła Joanna Jabłczyńska, a trzecie miejsce wśród kobiet na 10km miała Justyna Kowalczyk :D

.913. Krynica wita. Festiwal Biegów.

Przeszłam samą siebie i w dzisiejszym wpisie jest aż siedemnaście zdjęć. Jakoś jednak starałam się je upchnąć pomiędzy dwa posty opisujące festiwal, a chciałam pokazać tu jak najwięcej, tym bardziej, że w zeszłym roku zdjęć w Krynicy zrobiłam tylko kilka. 


Tak jak w zeszłym roku - spacer krynickim deptakiem, tak jak w zeszłym roku - śniadanie z Alą (a nawet dwa śniadania, obiad i dwie kolacje...). Kolacja z ruskimi pierogami w góralskiej knajpie, a na śniadanie naleśniki w plenerze - nasza mała wielka tradycja. No i bieganie, tysiące ludzi pozytywnie zakręconych na tym samym punkcie. Wygrani już samą tu obecnością.
W tym roku startowałam tylko w jednym biegu, Życiowej Dziesiątce Taurona. Muszę przyznać, że bardzo chciałam, żeby te 10km rzeczywiście było życiowe, ale już na samym starcie przekonałam się, że będzie to dla mnie niewykonalne. Ból piszczeli (zapalenie, och proszę cię, nie wracaj!), ból brzucha, ogólne zmęczenie i nastawienie zmieniło się diametralnie. Do tego zmęczenia najbardziej przyczyniło się pewnie niewyspanie (Nocowanie na materacach rozłożonych na sali gimnastycznej nie było dobrym pomysłem na dzień przed zawodami. Ludzie startujący w ultramaratonie zaczęli się zbierać już o drugiej w nocy, budząc przy okazji wszystkich, gadając, krzycząc i chodząc tam i z powrotem. Trwało to jakieś 1,5h. Mimo wszystko wybaczam hałasy i wielki szacun dla was ludzie. Jesteście wielcy :)) Przetruchtałam się więc delikatnie do końca trasy, rozmawiając z równie wolno truchtającymi ludźmi. Nie ubolewali oni szczególnie nad tym czasowym faktem, tak samo i ja nie będę. Nie powinnam oczekiwać od siebie zbyt wiele po przebiegniętym miesiąc temu pierwszym w życiu maratonem, praktycznym braku odpoczynku po nim oraz późniejszym trenowaniu biegania tylko po dwa razy w tygodniu. Słabe warunki do bicia życiówek. Czas wziąć się porządnie do roboty.
Po tym całym górskim zamieszaniu, czterech godzinach drogi z zarysem szczytów w tle i rześkim powietrzem, zapragnęłam jakiegoś wypadu na szlaki. W przyszłe wakacje na pewno nie odpuszczę choćby i weekendowego wyjazdu na niedaleki Beskid Śląski.

pełnoziarniste naleśniki z dżemem jagodowym / kremem czekoladowym, bananami i rodzynkami, jogurt pitny pistacjowo-kokosowy
wholemeal crepes with blueberry jam / chocolate cream, bananas and raisins, pistachio-coconut drink yoghurt

.553. Festiwal Biegowy w Krynicy


Nie wiedziałam, że jestem w stanie przeżyć na pięciu godzinach snu sześćdziesiąt sześć weekendowych godzin biegania, ciągania za sobą walizek i atmosfery ciągłej imprezy. Nie wiedziałam, że jestem w stanie na tyle odciągnąć się od rzeczywistości, by myśleć tylko o tym, że biegnę na przód, a wszystko inne pozostawić gdzieś daleko w tyle. Odcięłam się na dobre.
Poproszę takie życie, albo chociażby zawsze takie weekendy. W zamian jestem w stanie codziennie pokonywać te wczorajsze górskie podbiegi i zbiegi na zabójczej dla stawów kamiennej trasie. W zamian, jak wczoraj, mogę żyć na jogurcie, izotoniku i połowie snikersa.

Jak mam blogowo opisać genialny weekend z genialnymi ludźmi? Jakkolwiek bym go nie opisała, będzie dla mnie niezapomniany.
Mimo, że przyjechałam do Krynicy z swoim biegowym klubem, 99% czasu spędziłam tu z zaprzyjaźnioną, przystojną męską częścią ekipy maratonówpolskich. (przekonałam się przy okazji, że plakietka "media" potrafi dużo zdziałać, szczególnie podczas przechodzenia przez zabezpieczoną ulicę trwającego maratonu lub jazdy firmowym samochodem przez jej środek ;)). W międzyczasie zjadłam śniadanie z Alą z lovely mornings, rozdawane za darmo lody, a późnym wieczorem, kolację przy, dobiegających z sąsiedniego stolika, radach na temat treningów i ulubionego uśmiechu znad kubka herbaty.

Z samej strony biegowej, Festiwal w Krynicy zrobił na mnie pozytywne wrażenie już od pierwszych chwil. Idealna organizacja, całe miasto zmienione w biegowy raj, każda knajpa zmieniona w miejsce biegowej dyskusji. Posiłki, koncerty, targi. Ciuchy, gadżety, testy. Startowałam w Życiowej Dziesiątce Taurona w sobotę oraz Biegu na Jaworzynę w niedzielę. Po raz kolejny przekonałam się, że biegi górskie wręcz kocham, chociaż w zawodach był to mój debiut. Każdy krok dokładnie przemyślany, z każdym krokiem stopa ostrożnie poznaje niepewny grunt, a całości dopełniają świetne widoki. To nie nudny bieg uliczny. Następnym razem muszę rzucić się na coś dłuższego, bo nawet znajomy z SBD zauważył, że rozkręciłam się na drugiej pętli, wyprzedziłam pięć kobiet i pewnie dogoniłabym jeszcze kilka, gdyby nie meta. Z moimi czasami, mistrzyni ze mnie żadna, no ale od czegoś trzeba zacząć. Za rok też koniecznie muszę tu zagościć i może by tak wybrać się gdzieś w góry na samo bieganie?

 Jogurt z bananem i czekoladowymi płatkami. 
Yogurt with banana and chocolate balls.




Wpis uzupełnię zdjęciami z biegu na Jaworzynie i innymi z całego wyjazdu, gdy tylko je zdobędę. Mimo zabranej na wyjazd lustrzanki, fotografem w ten weekend nie miałam czasu być.

.552.




Naleśniki z powidłami śliwkowymi, nutellą, dżemem brzoskwiniowym i masłem orzechowym.
Crepes with plum jam, Nutella, peach jam and peanut butter.



Pudło naleśników przed biegową próbą z Alą z lovmornings. Zostawiłyśmy trochę wygłodniałym chłopakom, czym zasłużyłyśmy na świeże zdjęcia po przebytej dziesiątce. Prosto spod obiektywu zaprzyjaźnionego biegacza. O tym jutro... Wraz z całą relacją.