oatmeal with banana, peaches, butter, honey and poppy-seeds
Czasami lubię się obudzić w środku nocy, tylko po to, żeby ot tak wstać i popatrzeć przed siebie na kilka świecących w oddali lamp. Wczoraj obudziła mnie niemal nienaturalna jasna poświata księżyca świecąca przez niezasłonięte okno. Wersja exclusive: ta sama sytuacja, chorwackie powietrze, balkon z widokiem na morze, niedaleki odgłos fal uderzających o kamienisty brzeg, raj na ziemi...
Pobiegałam, pierwszy raz od zeszłego wtorku i pierwszy raz od tatuowania. Utęskniona, zmęczona siedzeniem w miejscu, zmęczona gruntownym przejrzeniem całego pokoju i wyniesieniem trzech worków rzeczy niepotrzebnych, zmęczona co-poniedziałkowo-środowo-piątkową siłownią z moim M. (Z ciężarów które podnoszę i braku umiejętności podciągania się na drążku proszę się jeszcze nie śmiać. Progres jest, stal dokładam, a z 40kg w martwym ciągu i tak jestem zadowolona ;))
Czasami lubię pobiec bez informacji o tempie otrzymywanych na bieżąco od umieszczonego na ręce Garmina, po prostu pobiec, z nieodłączną muzyką w uszach i uśmiechem na twarzy. Bez migających gdzieś liczb, międzyczasów, kilometrów, bez spięcia. Czasami lubię widok zdziwionych twarzy ludzi stojących w korku spowodowanym remontem drogi, mijanych przeze mnie na moim ulubionym 600-metrowym podbiegu, zawsze pokonywanym pełną parą. Tylko dlaczego nigdy nie ma tu żadnych biegaczy. Przecież to jedna z najlepszych tras. Chociaż może to tylko dla mnie do jednej z najlepszych dostaje się każda, zahaczająca o porządny podbieg. Tak żeby nogi czuły, że biegły, a głowa, że poradziła sobie z motywacją dla całego ciała. Tylko wtedy to udany trening :)
Czasami lubię pobiec bez informacji o tempie otrzymywanych na bieżąco od umieszczonego na ręce Garmina, po prostu pobiec, z nieodłączną muzyką w uszach i uśmiechem na twarzy. Bez migających gdzieś liczb, międzyczasów, kilometrów, bez spięcia. Czasami lubię widok zdziwionych twarzy ludzi stojących w korku spowodowanym remontem drogi, mijanych przeze mnie na moim ulubionym 600-metrowym podbiegu, zawsze pokonywanym pełną parą. Tylko dlaczego nigdy nie ma tu żadnych biegaczy. Przecież to jedna z najlepszych tras. Chociaż może to tylko dla mnie do jednej z najlepszych dostaje się każda, zahaczająca o porządny podbieg. Tak żeby nogi czuły, że biegły, a głowa, że poradziła sobie z motywacją dla całego ciała. Tylko wtedy to udany trening :)
nie wiem, czy to tylko na moim komputerze, ale tekst jakby ucięty w poście.. ps. z jaskółką Ci do twarzy :)
OdpowiedzUsuńja mam w pobliżu 2 ukochane parki z cudownym, urozmaiconym terenem i podbiegami <3
OdpowiedzUsuńMak i miód, zbliżają się miesiące, kiedy króluje to połączenie. :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jak piszesz o treningu. Widać prawdziwą pasję. Zwłaszcza w tym ostatnim akapicie, pozytywnym dla mnie do granic możliwości.
U mnie z tekstem wszystko w porządku, jakby co *komentarz wyżej* :) Czcionka jest na styk, ale nic nie jest ucięte.
ale dawno maku nie jadłam ! I wzięła mnie ochota na takiego babcinego makowca <3
OdpowiedzUsuńja na ogol się boje, kiedy wstaje w nocy ;) ale fajnie jest czasem nabrać dystansu, tak po prostu...
OdpowiedzUsuńSylvvio, czy jest szansa, że wrócisz do prowadzenia bloga Makaron i Rodzynka? Brakuje mi Twoich wpisów. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńA tym którzy nie mogą biegać.. Aa, też chcę!
OdpowiedzUsuńnie zdarza mi się często bym budziła się nocą, ale już samo to że szybko wstaje skutkuje tym, że rano jest jeszcze ciemno.
OdpowiedzUsuńmak i miodzio, a do tego jeszcze jabłko! świetne połączenie, i niezawodna owsianka <3
widać, że kochasz trening i robisz to z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńTak trzymaj! :)
Zrobisz mi kiedyś owsiankę?! Nie wiem jak ty to robisz, ale wychodzą Ci tak idealnie gęste i megaapetyczne...
OdpowiedzUsuńTa przybliża nas do Bożego Narodzenia :)
Tak, tak powtarzam się, ale te Twoje gęste owsianki są idealne!
OdpowiedzUsuńPs. śliczny kubek!
Każda z Twoich owsianek wygląda tak wyjątkowo!
OdpowiedzUsuńja też czasami z premedytacją zostawiam mojego polara w domu i cieszę się po prostu bieganiem :)
OdpowiedzUsuńksiężyc był niesamowity wczoraj :)
Dla mnie dobry trening jest zbawieniem na bezsenne noce. I doskonale rozumiem o czym piszesz, a w szczególności podoba mi się ostatnia część. Znajomi czasem mają mnie serdecznie dosyć przez moją pasję i miłość do sportu, a niektórzy nawet śmieją się, że ich 'workout' to moja rozgrzewka. (;
OdpowiedzUsuńFajnie, że lubisz biegać i robisz to dla siebie, po podbiegu zawsze dobrze jest przyspieszyć już na prostej jakieś 50-100m, bo wysiłek lepiej się będzie adaptował. Oby coraz więcej takich ludzi, a śniadania robisz cudne <3
OdpowiedzUsuń