Znajomy mojej współlokatorki kupił jej kiedyś majonez przychodząc w odwiedziny, bo podobno, gdy w mieszkaniu studenckim jest majonez to oznacza bogactwo. Obecnie majonezu nie mamy, ale co z mieszkaniami studenckimi też nieodłącznie mi się kojarzy, są tosty (ba! pełnoziarniste!), ketchup, pięć różnych puch z kawą (i 3 butelki wódki...).
Ps. Tak, wzięłam więcej wolnego niż przez ostatni rok od przeprowadzki do Katowic, zobaczyłam wszystkie możliwe seriale po czym naładowałam baterie z aparatu. Biorąc lustrzankę do ręki nad talerzem z plackami, układając plastry mandarynki w jednej linii, uświadomiłam sobie jak bardzo za tym tęskniłam. Gdybym jeszcze porządnie naprawiła sobie kolano i mogła robić normalne treningi, byłaby pełnia szczęścia ;)
Tosty z serem i ketchupem
Za moich czasów studenckich (rany, jak to brzmi!), tosty też były na topie :) A szczytem luksusu oliwki w słoiku :D
OdpowiedzUsuńOh, nawet nie masz pojęcia jak mi ciebie brakowało :) już zaczęłam się zastanawiać czy zostawiłaś bloga, ale miło jest zobaczyć, że jednak się pomyliłam :)
OdpowiedzUsuń