- Woda się skończyła. Ide sobie nalać kranówy...
- Nalej mi też.
Budzę się po dwóch godzinach snu, w dzień swoich urodzin, leżąc obok Natalii w dalszym ciągu ubranej w dżinsy i sweter dnia poprzedniego. Na podłodze leżą butelki, a na stole dziesiątka kieliszków i jeden kawałek domowej pizzy. Jeszcze 4h temu odwiedziliśmy ministerstwo ŚIW, a potem wędrowaliśmy po katowickich ulicach nucąc co popadnie. Dwie godziny temu pozbierana do kupy Paulina wychodziła do pracy.
O dziesiątej wpadamy z Natalią na znakomity pomysł zamówienia przez internet dostawy z "naszego" kfc. Z dostawą przyjeżdża Adrian, niemożliwie się z nas śmiejąc i przekazując możliwe najuprzejmiejszą wiązankę od kasjerów z knajpy.
Podpieram głowę lewą ręką i próbuję spakować ciuchy potrzebne mi na wyjazd z miasta. Paulina dzwoni gdy siedzę już w pociągu, uff, żyje. Piotrek obudził się w akademiku zamiast w domu, dzwoni o piętnastej, a jego pierwsze słowa to "Syyyyyyylwia!!! Zabiję cię! Po co ty mnie zapraszałaś na te urodziny?!" W tle Kamil i Szymon śmieją się niemiłosiernie. Trzy godziny później jem kolację z dziadkami.
Nie żebym nagle zaczęła pochwalać niezdrowy tryb życia, ale nie mogę powiedzieć, że mój obecny jest ok. Pracuję w KFC po nocach, początek mojego dnia to najczęściej południe, z czego czasami wstaję i idę na siłownię, a czasami wstaję i jadę na uczelnię. Po nocnych zmianach jestem w stanie pójść na imprezę po czym i tak wstać na ósmą rano na zajęcia na stadionie. Pójść spać o 2 w piątek, wstać o 4, pojechać do Bielska, mieć przesiadkę do Szczyrku, chodzić po górach dwa dni i wrócić na nocną zmianę w niedzielę. Jestem w stanie stracić głos na wtorkowym karaoke, być na zajęciach do 19 w środę i na 20 mieć nockę w pracy. Jestem w stanie gotować potrawkę z dyni, cukinii i pomidorów z kurczakiem, jeść owsiankę z odżywką białkową, kręcić omleta z samego rana, albo przez cały dzień zjeść tylko pizzę czy na śniadanie mieć quritto, które składam dla innych milion razy dziennie codziennie. I czy to tak źle?
Kubełek 11na11, sosy, frytki i quritto grande
Boże, też pracuje w KFC, ja nie wiem jak ja jeszcze życie ogarniam, ale nie po nocach :D
OdpowiedzUsuńNajgorsze dla mnie są buty bhp, masakra jakaś. Moje stopy umierają z bólu, takie twarde >.< :D
Świetny wpis ;)
OdpowiedzUsuń