Na cieszenie się widokiem czerwonych od maków pól trzeba jeszcze trochę poczekać. Zamiast nich czerwone są aktualne truskawki, a mak wylądował w pachnącym już od piątej rano chlebie.
Piekę bardzo mało pieczywa. Zdecydowanie wolę zagłębiać się w cukierniczych plusach posiadania piekarnika. Posypuję więc cukrem pudrem rabarbarowe ciasto, między palcami ugniatam słodką kruszonkę, wałkuję francuskie ciasto i ucieram maślane kremy, ale domowe bułki wypatrzeć u mnie trudno. W tych okolicznościach, dziwnym stał się dzisiaj fakt porannego, unoszącego się po domu, zapachu ciepłego chleba. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, po zastaniu dużej paczki na środku wejściowego holu. Wypiekacz do chleba i może nawet stanę się osobą nałogowo nastawiającą pieczywo dzień wcześniej, żeby co rano budził mnie taki oto aromat. Może by jednak następnym razem zrobić w nim słodką drożdżówkę... O, czyli jednak nic się nie zmieniłam ;)
Dzisiejszy chleb podpatrzyłam w Pracowni Wypieków i jest to zwykły chleb o lekkiej, puszystej konsystencji. Pasuje zarówno do słodkich jak i wytrawnych dodatków, a czasem chrupnie między zębami makowe ziarenko. Coś prostego, na początek maszynowej przygody.
Pszenny mleczny chleb z makiem
musze koniecznie wypróbować!
OdpowiedzUsuńfajnie brzmi. a jak spisuje sie maszyna? duzo mycia? nie mam to sie dopytuje....
OdpowiedzUsuńŚwietnie się spisuje :) A do mycia tylko pojemnik, więc pracy dużo mniej niż przy wypieku w piekarniku.
UsuńŚliczne ciemne ziarenka:). Najbardziej lubię razowca, ale taki mleczny chlebek też brzmi smacznie;).
OdpowiedzUsuńMiękki, puszysty chleb, zjedzony na śniadanie...cudownie musi to smakować! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam domowe pieczywo! :D
OdpowiedzUsuńmmm jaki puszysty ! <3
OdpowiedzUsuńchyba pożyczę od wujka taką maszynę :D
Zostać obudzonym przez zapach świeżego chleba, i dzień nie może być zły.
OdpowiedzUsuńPoproszę kromkę na wynos, o ile jeszcze go coś zostało:)
Otagowałam Cię w zabawie "Wiem co jem" c:
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie, mięciutko.
OdpowiedzUsuńWspaniały chlebek. Nie mam maszyny, szkoda.
Pozdrowienia:)
taka maszyna to moje wielkie marzenie, może kiedyś się spełni:)
OdpowiedzUsuńBlog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
zjadłabym takie śniadanko. świeży chlebek z dżemem... pysznie ;) ps.kocham mak w chlebku!
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie. Tak delikatnie.
OdpowiedzUsuńKurcze też marzę o takiej maszynie, ale jakoś jeszcze jej sobie nie sprawiłam.
Wygląda bardzo fajnie :) Zazdroszczę maszyny :D
OdpowiedzUsuńwww.magicznykociolek.blox.pl
Marzy mi się taki pachnący chlebek o poranku... Tylko kto mi sprawi maszynę ;-)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz piec chleb to zdecydowanie polecam wyhodowanie własnego zakwasu :) Ja wpadłam na taki pomysł rok temu, a dzisiaj mój Andrzej (zakwas ma swoje imię, a jakże ;) ) pozwala mi piec piękne pieczywo z takiej mąki jaką sobie tylko wymyślę i nie potrzebuje towarzystwa drożdży. Ma to swoje minusy, bo jak się człowiek naje takiego "prawdziwego chleba" to później kręci nosem na sklepowe wypieki :) Ale z kolei dzięki temu moja uczulona na gluten mama może jeść chleb bez obaw :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twój blog, pozdrawiam
Ptaszyna
Też dziś robiłam własny chleb. Jak tak czasami sobie rozmyślam, to w głowie mi się nie mieści, że żeby zjeść naprawdę dobre pieczywo, trzeba je sobie samemu upiec. Dziwne czasy.
OdpowiedzUsuńMak w chlebku to smaczny i ciekawy dodatek.
ja jestem kompletnie uzależniona od swojej maszyny :) niektóre przepisy mam tak dopracowane, że nawet chleby na zakwasie się nie umywają :) pewnie dlatego zapuściłam swój nieszczęsny zakwas i brak mi motywacji by znowu wyhodować
OdpowiedzUsuńnajpierw musze kupic maszyne ;p
OdpowiedzUsuńdomowy chleb, najlepsze co może być. Mniam :) Porywam kromeczkę.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak domowy chlebek :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że czytając notkę, aż mi ślinka pociekła i zachciało mi się maminego chleba z rodzynkami.
Pozdrawiam,
fumbeldee