Mówili, że będzie strasznie, mówili, że maraton bierze cię, wyciska do ostatniej kropli potu i rzuca zmarnowanego na trawę. Miał być więc pot, krew, łzy i umieranie. Na tą, bądź co bądź szczęśliwą śmierć - moją albo mojego biegania (strach przed zrażeniem się do dalszych treningów był chyba większy i przyznałam się do tego i ja i biegnąca ze mną Sylwia).
Na maratoński debiut nie wybrałyśmy zawodów z kilkoma tysiącami prących przed siebie ludzi, tylko jedenastą edycję Maratonu Energetyków w Rybniku-Grabowni z ok. setką uczestników i "rodzinnym" gronem mojego biegowego klubu. Dobry wybór. Bez napięcia, bez presji, udało nam się niemal cały czas trzymać równe, założone wcześniej tempo, momentami przechodząc do marszu. Tym sposobem 21km zrobiłyśmy w sumie na całkowitym luzie, robiąc przerwę tylko na wodę, izotonik i banana. Prawie cały czas też gadałyśmy, mimo, że trasa wymagała pełnej uwagi i ciągłego patrzenia pod nogi. Chcesz kogoś dokładnie poznać? Pobiegaj z nim przez 5h ;) Wizja czternaście 3km crossowo-brukowych pętli nie dodawała mi otuchy, ale po dobiciu do 26km żadnej z nas nawet przez myśl nie przeszło schodzenie z trasy. Za dużo było już za nami.
Około 28km z przeciwnej strony drogi jechały trzy osoby na koniach. Jeden chłopak zwrócił się do nas z wyrzutem: "Biegniemy, biegniemy! Jak to chcecie wygrać idąc?"
My: "Nie damy rady cały czas."
Chłopak pojechał kawałek dalej i pyta biegnącego za nami faceta: "A ile dzisiaj macie zamiar przebiec?"
Zawodnik: "42km."
Reakcja chłopaka, która wywołała u mnie nagły atak śmiechu: "Ooooo k*rwa!"
Mistrzostwo świata ;)
Na 30km, na którym według ogólnie krążącej opinii, następuje "ściana biegacza". Sylwia z uśmiechem na twarzy rozpoczęła zdanie od: "Jak pobiegnę maraton w kwietniu, to...". Po tym dotarło do niej, że nie skończyła jednego, a już planuje następny. To chyba miłość od pierwszej czterdziestki dwójki.
35km był dla mnie mordęgą, żałobnym ciągnięciem za sobą nóg, na każdym kroku skupiałam całą swoją uwagę. Mięśnie i stawy nie słuchały moich poleceń, a tylko trzymały trwającą już kilka godzin rutynę i opierały się wyłącznie na niej. Poobijane, nabrzmiałe stopy bolały okropnie - ku mojemu zdziwieniu bardziej w marszu niż w biegu. Trzeba więc było biec. Obserwacje: podbieg co okrążenie jest większy.
Piąta godzina biegu, przesyt energetyków - dajcie mi do jedzenia coś wytrawnego(!), chwilowe odwracanie uwagi od umierających nóg, ja: "Ale w sumie to by się na lajcie dało zejść poniżej 5h w maratonie." Sylwia: "Haha, no :D".
40km: Jeszcze 2, nie ma bata, zrobimy to!
41,5km: Sprint! Finish!
5h 11minut. Po wszystkim, po otrzymaniu medalu, pragnęłyśmy tylko wody i prysznica, potem jedzenia, dużo jedzenia. Była więc zapiekanka makaronowa, 4 kawałki ciasta i serek homogenizowany, potem kawa na tarasie z wielkim napływem emocji, ciągłego omawiania całego biegu i stałym przebywaniem w towarzystwie naszych medali. Nic nie bolało, więc pieszo przeszłyśmy się jeszcze 3km na pizzę i piwo plus 3km nocnego powrotu.
Dzisiaj żyjemy, mnie boli tylko lewa stopa (kontuzjowane w tym roku udo, siedzi cicho i siedziało przez całe 42km!). To co, biegamy? :p
+ 100 do własnego ego i pewności siebie. Na śniadanie musiały być jajka, a od rana organizm upomina się o wodę.
jajecznica z cukinią i papryką, sałata, bułka pełnoziarnista z masłem
scrambled eggs with zucchini and red pepper, wholemeal bun with butter
super. gratulacje dziewczyny - po przeczytaniu tej notki czuję PRAWIE (hehe) chęć żeby też pobiec w maratonie.
OdpowiedzUsuńgratulacje! jestem z Was dumna. :)
OdpowiedzUsuńSUPER! ogromne gratulacje i dla Ciebie, i dla drugiej Sylwii!
OdpowiedzUsuńola
Jestem z Was dumna!:D Przebiec tyle kilometrów, to jest dla mnie coś... mega! Chociaż słowo 'mega' absolutnie nie oddaje niczego, to właśnie ono przyszło mi do głowy:)
OdpowiedzUsuńZatem oficjalnie gratuluję! Wam obu:)
No i całe szczęście, że żadne bóle stawów, kości, ścięgiem Wam nie dokuczają, że Twoje udo siedzi posłusznie cicho, a przecież dokonało wczoraj nie lada wyczynu:)
Brawo, brawo! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńTeraz jednak, dla własnego dobra, nie biegaj przez kilka dni.
Wiem wiem, żartowałam :)
UsuńGratuluję i zazdroszczę ;) mam nadzieję, że na następnej takiej imprezie i ja pobiegnę :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńJesteś dla mnie zastanawiająca bo figurę masz osoby biegającej raczej krótkie dystanse. Długodystansowcy, maratończycy są raczej drobnej budowy ciała, bardzo szczupli. No ale sukces bez wątpienia duży!
Nawet maratończycy dzielą się na dwa typy budowy ciała. Wybierz się na jakieś zawody i zobacz ;>
Usuńgratuluje, pełen podziw! :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Jakbym chciała kiedyś przebiec taki maraton! Trzeba ciężko trenować ;D
OdpowiedzUsuńgratuluję sukcesu :)
OdpowiedzUsuńwielkie gratulacje !
OdpowiedzUsuńkurcze, 42 km *-* niesamowite!
OdpowiedzUsuńGratulacje! Ja sama ostatnio postanowiłam, że kiedyś przebiegnę maraton, także za jakiś czas może i ja umieszczę podobnego posta :)
OdpowiedzUsuńbrawwwooo;-)) gratuluje siły i odwagi ;-) dla mnie na razie udział w biegach na 5km i 10k to nie lada wyzwanie, ale kto wie może maraton za rok;-)
OdpowiedzUsuńGratuluję, podziwiam, popieram i jestem dumna :D Może kiedyś też dam radę :D Super, super, jeszcze raz super :D
OdpowiedzUsuńtakich młodych ludzi jak Wy powinno być znacznie więcej, jesteście niesamowite! cóż mogę tylko zazdrościć siły i życzyć jej jeszcze więcej;*
OdpowiedzUsuńJeszcze raz bardzo gratuluję! Jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńJesteście dla mnie po prostu mistrzyniami. Gratuluje maratonu no i chyba wypada życzyć kolejnych :-)
OdpowiedzUsuńBrawo, bohaterki :)) Jak Wam zazdroszczę! Chyba nie spuszczałabym oka z medalu i oprawiła do w ramki :D
OdpowiedzUsuńMamo, ale obłędnie wygląda ta pizza :D
podziwiam, ja z moją kondycją nie przebiegłabym pewnie nawet 1/10 tego dystansu :D Gratulacje, to nie lada wyczyn! :)
OdpowiedzUsuńBoskie jesteście, dziewczyny! Taka pasja do biegania bije z tego posta!
OdpowiedzUsuńgratulacje i... czuję się zmotywowana. idę się przebiec :D
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu! :)
OdpowiedzUsuńRany dziewczyny jesteście ze stali ;D gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratulacje! Jesteście niesamowite ;)
OdpowiedzUsuńDziewczyny, no ... Co tu dużo pisać! BRAWO! Jesteście najlepsze! :-))
OdpowiedzUsuńGRATULACJE! Wielki wyczyn! :)
OdpowiedzUsuńNo to nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować Wam efektu - coś pięknego, gratulacje.
OdpowiedzUsuńsuperr !!! wiedzialam że wam się uda, cieszę się z waszego sukcesu ! gratulacje ;*
OdpowiedzUsuńoczywiście uczciłyście to pysznie dzisiejszą smaczną jajecznicą ;)
Jesteście cudowne! Gratuluję!
OdpowiedzUsuńGratuluję! :)
OdpowiedzUsuńA pizza wygląda mega smacznie. Aż głodna się zrobiłam! :)
naprawde wielki szacunek ;)
OdpowiedzUsuńwiedzialam, ze dacie rade ;D za rok moze pobiegne z Wami :D
Wiedziałam, że dacie radę. Gratuluję i podziwiam Was niesamowicie za wytrwałość i pasję! :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Jesteście wielkie!
OdpowiedzUsuńBrawo brawoooo :)))
OdpowiedzUsuńGratuluję i podziwiam za taki dystans! To na prawdę coś :) Duże COŚ! :)
OdpowiedzUsuńgratuluję!
OdpowiedzUsuńi mam pytanie niebiegowe, farbujesz czymś włosy?;) jeśli tak to czym?
to naturalny kolor :)
UsuńGratuluję! A jajka na śniadanie to zawsze dobry pomysł ;) Swoją drogą - piękne kubki na ostatnim zdjęciu ;)
OdpowiedzUsuńMoja książka:
www.nielegalna-ksiazka.blogspot.com
Dla mnie przebiegnięcie 4,2 km to wyczyn a co dopiero 42 km! Podziwiam i gratuluję :) Jakbyś miała chwilę czasu zerknij proszę do mnie :) http://beeveedes.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Pani Inspiracjo :)))
podziwiam :) i gratuluję :)
OdpowiedzUsuńrelacja świetna ;) pozazdrościc zawzięcia i walki do samego końca.
OdpowiedzUsuńaż sama mam chęc spróbowac, ale jeszcze nie teraz..
Gratulacje! Co za pasja i motywacja!
OdpowiedzUsuńpasjonujedukuje.blogspot.com // Lifestyle, kariera, edukacja, testy i wszystko co interesuje młodych pasjonatów życia.
Podziwiam każdego, kto robi coś z czystej pasji i walczy dla samego siebie, podejmuje tak trudne wyzwania. Dla mnie jesteście mistrzyniami! Jesteście wielkie, gratuluję, BRAWWOO!! :D :)
OdpowiedzUsuń