Swedish oatmeal pancakes with tangerines and syrup
Wszędzie mnóstwo informacji na temat trenowania i tatuaży, nigdzie jednak nie można znaleźć czegoś konkretnego. Szukając, natrafiłam głównie na spekulacje, przypuszczenia, obawy, z czego na końcu i tak wynikało, że lepiej nie trenować i po problemie... Wiadomo, na każdym skóra będzie się goiła w różnym tempie, a także w różnych częściach ciała jest ona różnej grubości. Oba te czynniki znacznie wpływają na okres przerwy i dania tatuażowi szansy na porządny, zdrowy stan. Chodzi przede wszystkim o nie dopuszczenie do infekcji - dostanie się do rany potu oraz zapobiegnięcie rozmazaniu tatuażu. Przede wszystkim dziarę należy obserwować. Początkowa opuchlizna z czasem schodzi, smarowane Alantanem lub inną zaleconą kojącą maścią daje swoje efekty i wytatuowane miejsce przestaje być tak wrażliwe na dotyk (nawet jeśli nie zszedł z niego jeszcze cały martwy naskórek). Wtedy wracam do sportu. W przypadku mojej jaskółki było to 5 dni za pierwszym razem (we wrześniu) i 5 dni teraz, po poprawkach (Dla porównania - ogólne zalecenie to 2 tygodnie. Tylko kto liczący na stały progres i uzależniony od sportu, odpuści treningi na 2 tygodnie? Sportowcy zrozumieją. Z tego co widziałam, niektórzy wracają jeszcze wcześniej.). We wrześniu pierwsza po była siłownia, więc wtedy nałożyłam krem, owinęłam nogę folią i nałożyłam spodnie. Wczoraj był trening Insanity, udo posmarowałam, a że na Insanity pot leje się strumieniami, nie nakładałam folii. W trakcie raz wytarłam mokre udo ręcznikiem papierowym. Podczas kąpieli nadal uważam, żeby nie moczyć zbytnio wytatuowanego miejsca, a szczególnie, żeby nie dostał na niego inny środek myjący niż hipoalergiczne mydło. Jaskółka została więc przemyta i dzisiaj ma się świetnie.
Czas wrócić do ciągłych treningów, kilka zawodów jeszcze się zapowiada w grudniu oraz styczniu. Skończę Insanity, w marcu Półmaraton Żywiecki, a w sumie od lutego plan pod Cracovia Marathon, który w 2014 roku będzie dopiero osiemnastego maja. A potem co? Nowy tatuaż w ramach nagrody? ;)
Piękny też tatuaż!
OdpowiedzUsuńPot się leje strumieniami po Insanity? Owszem, ciężki program, ale nie przesadzajmy...Nawiązujesz do tego w prawie każdym poście, jakbyś była nie wiadomo jakim "terminatorem treningowym", bo podjęłaś się tego jakże niewiarygodnie przerażająco trudnego wyzwania... Program jak program, daje w kość, ale ta Twoja ekscytacja i swoją drogą ten baner na czele listopadowych wyzwań są trochę zabawne... Z 3 miesiące temu realizowałam te treningi według wyznaczonego planu, natomiast teraz nie wyobrażam sobie dnia, żeby nie odpalić chociażby jednego. Polecam sięgnąć po Insanity Asylum, wtedy przekonasz się, czym jest prawdziwy wycisk, chociaż wtedy to już chyba popadniesz w samozachwyt, jakim to Ty nie jesteś sportowcem..
OdpowiedzUsuńSory, ja tu żadnego samozachwytu nie widzę...
Usuńuuu, Sylwia, ale dostałaś "pojazd"... ;D ja bym skasowała baner, edytowała wszystkie posty, a najlepiej, to zablokowała bloga.
UsuńHAHAHAHAHAHA, PADŁAM! XD
Usuńo, to chyba mój ulubiony anonimowy u ciebie zagościł!
Usuńwiesz, chęć jak najszybszego powrotu do treningu jest zrozumiała, kiedy jest się takim zapaleńcem, ale uważaj mimo wszystko na siebie. wiem, że możesz się o to starać, ale pamiętaj, że zdrowie jest najważniejsze. (; czasami warto trochę odpuścić.
ale ze mnie pot też się leje... a myślę, że kondycji słabej nie mam :D
Usuńzależy też jak jto się do treningu przyłoży, no i jedni się pocą, a drudzy nie i tyle...
http://img.sadistic.pl/pics/336623_db507bb116fb.png
Usuńja rozumiem drogi Anonimie, że pokazujesz nam co sam stosujesz :D
UsuńWciera, jak go boli po całym dniu siedzenia na czterech literach i hejtowaniu :D
UsuńPot nie jest oznaką trudności treningu ;) Osoba bardzo chuda po intensywnym treningu może nie mieć na skórze kropli potu. A tatuaż piękny! :)
UsuńNaleśniki wyglądają przepysznie !
OdpowiedzUsuńAle masz super tatuaż !
mmm.. ubóstwiam mandarynki :)
OdpowiedzUsuńszwedzkich nigdy jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńSezon na śniadanka z mandarynkami <3 czekałam na to :D
OdpowiedzUsuńoooch świetnie wyglądają. jak pojadę do domu przerobię masę płatków na mąkę, postanowione :D
OdpowiedzUsuńTak tak, nowy tatuaż to dobra nagroda ;)
OdpowiedzUsuńna pewno się nimi zainspiruję! :) kocham wszystko co owsiane, a placki i naleśniki szczególnie.
OdpowiedzUsuńHAHA
Usuń? :>
UsuńFajne zdjęcia dzisiaj, takie troszkę inne niż zwykle:)
OdpowiedzUsuńNie jestem zwolennikiem tatuaży, chociaż tak czasami gdzieś mi chodzi po głowie coś malutkiego, ładnego, gdzieś schowanego... ale strasznie boję się powikłań i bólu, więc to nie dla mnie:)
Ekhm.
W maju ma być maraton w Lublinie:p
A robiłaś te naleśniki z całego podanego przepisu czy z połowy porcji?
OdpowiedzUsuńZ połowy
UsuńTo dobrze, że jaskółka ma się dobrze ;) Też nie wyobrażam sobie takiej przerwy, na szczęście za tatuażami ( tzn. dla siebie ) nie przepadam.
OdpowiedzUsuńA te szwedzkie owsiane już dawno miałam w planach zrobić, bo widziałam u Ciebie wieki temu. Pysznie się prezentują!
Super wygląda.
OdpowiedzUsuńMając tatuaże trzeba unikać zbyt duże wzrostu tkanki mięśniowej, gdyż dziara może się zniekształcić.
Ale spokojnie, mówimy o na prawde duży wzrostach :)
jako fanka Szwecji muszę koniecznie spróbować tych pancakes :)
OdpowiedzUsuńdamy czadu w krakowie :*
OdpowiedzUsuńja też! :3
UsuńSZWEDZKIE <3
OdpowiedzUsuńja wytrzymałam kilka godzin i poszłam biegac po dziaraniu:P 5 dni po już pływałam...ale mam dobrą skórę:)
OdpowiedzUsuńŚliczna jaskółka <3
OdpowiedzUsuńa naleśniory mniam!
genialne naleśniki! tym bardziej, że są owsiane mam ochotę jak najszybciej wypróbować :)
OdpowiedzUsuń