Strony

.992. Tatuaż a trening.

Swedish oatmeal pancakes with tangerines and syrup



Wszędzie mnóstwo informacji na temat trenowania i tatuaży, nigdzie jednak nie można znaleźć czegoś konkretnego. Szukając, natrafiłam głównie na spekulacje, przypuszczenia, obawy, z czego na końcu i tak wynikało, że lepiej nie trenować i po problemie... Wiadomo, na każdym skóra będzie się goiła w różnym tempie, a także w różnych częściach ciała jest ona różnej grubości. Oba te czynniki znacznie wpływają na okres przerwy i dania tatuażowi szansy na porządny, zdrowy stan. Chodzi przede wszystkim o nie dopuszczenie do infekcji - dostanie się do rany potu oraz zapobiegnięcie rozmazaniu tatuażu. Przede wszystkim dziarę należy obserwować. Początkowa opuchlizna z czasem schodzi, smarowane Alantanem lub inną zaleconą kojącą maścią daje swoje efekty i wytatuowane miejsce przestaje być tak wrażliwe na dotyk (nawet jeśli nie zszedł z niego jeszcze cały martwy naskórek). Wtedy wracam do sportu. W przypadku mojej jaskółki było to 5 dni za pierwszym razem (we wrześniu) i 5 dni teraz, po poprawkach (Dla porównania - ogólne zalecenie to 2 tygodnie. Tylko kto liczący na stały progres i uzależniony od sportu, odpuści treningi na 2 tygodnie? Sportowcy zrozumieją. Z tego co widziałam, niektórzy wracają jeszcze wcześniej.). We wrześniu pierwsza po była siłownia, więc wtedy nałożyłam krem, owinęłam nogę folią i nałożyłam spodnie. Wczoraj był trening Insanity, udo posmarowałam, a że na Insanity pot leje się strumieniami, nie nakładałam folii. W trakcie raz wytarłam mokre udo ręcznikiem papierowym. Podczas kąpieli nadal uważam, żeby nie moczyć zbytnio wytatuowanego miejsca, a szczególnie, żeby nie dostał na niego inny środek myjący niż hipoalergiczne mydło. Jaskółka została więc przemyta i dzisiaj ma się świetnie.

Czas wrócić do ciągłych treningów, kilka zawodów jeszcze się zapowiada w grudniu oraz styczniu. Skończę Insanity, w marcu Półmaraton Żywiecki, a w sumie od lutego plan pod Cracovia Marathon, który w 2014 roku będzie dopiero osiemnastego maja. A potem co? Nowy tatuaż w ramach nagrody? ;)

32 komentarze:

  1. Pot się leje strumieniami po Insanity? Owszem, ciężki program, ale nie przesadzajmy...Nawiązujesz do tego w prawie każdym poście, jakbyś była nie wiadomo jakim "terminatorem treningowym", bo podjęłaś się tego jakże niewiarygodnie przerażająco trudnego wyzwania... Program jak program, daje w kość, ale ta Twoja ekscytacja i swoją drogą ten baner na czele listopadowych wyzwań są trochę zabawne... Z 3 miesiące temu realizowałam te treningi według wyznaczonego planu, natomiast teraz nie wyobrażam sobie dnia, żeby nie odpalić chociażby jednego. Polecam sięgnąć po Insanity Asylum, wtedy przekonasz się, czym jest prawdziwy wycisk, chociaż wtedy to już chyba popadniesz w samozachwyt, jakim to Ty nie jesteś sportowcem..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sory, ja tu żadnego samozachwytu nie widzę...

      Usuń
    2. uuu, Sylwia, ale dostałaś "pojazd"... ;D ja bym skasowała baner, edytowała wszystkie posty, a najlepiej, to zablokowała bloga.

      Usuń
    3. HAHAHAHAHAHA, PADŁAM! XD

      Usuń
    4. o, to chyba mój ulubiony anonimowy u ciebie zagościł!

      wiesz, chęć jak najszybszego powrotu do treningu jest zrozumiała, kiedy jest się takim zapaleńcem, ale uważaj mimo wszystko na siebie. wiem, że możesz się o to starać, ale pamiętaj, że zdrowie jest najważniejsze. (; czasami warto trochę odpuścić.

      Usuń
    5. ale ze mnie pot też się leje... a myślę, że kondycji słabej nie mam :D
      zależy też jak jto się do treningu przyłoży, no i jedni się pocą, a drudzy nie i tyle...

      Usuń
    6. http://img.sadistic.pl/pics/336623_db507bb116fb.png

      Usuń
    7. ja rozumiem drogi Anonimie, że pokazujesz nam co sam stosujesz :D

      Usuń
    8. Wciera, jak go boli po całym dniu siedzenia na czterech literach i hejtowaniu :D

      Usuń
    9. Pot nie jest oznaką trudności treningu ;) Osoba bardzo chuda po intensywnym treningu może nie mieć na skórze kropli potu. A tatuaż piękny! :)

      Usuń
  2. Naleśniki wyglądają przepysznie !
    Ale masz super tatuaż !

    OdpowiedzUsuń
  3. mmm.. ubóstwiam mandarynki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. szwedzkich nigdy jeszcze nie próbowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sezon na śniadanka z mandarynkami <3 czekałam na to :D

    OdpowiedzUsuń
  6. oooch świetnie wyglądają. jak pojadę do domu przerobię masę płatków na mąkę, postanowione :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak tak, nowy tatuaż to dobra nagroda ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. na pewno się nimi zainspiruję! :) kocham wszystko co owsiane, a placki i naleśniki szczególnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajne zdjęcia dzisiaj, takie troszkę inne niż zwykle:)
    Nie jestem zwolennikiem tatuaży, chociaż tak czasami gdzieś mi chodzi po głowie coś malutkiego, ładnego, gdzieś schowanego... ale strasznie boję się powikłań i bólu, więc to nie dla mnie:)

    Ekhm.
    W maju ma być maraton w Lublinie:p

    OdpowiedzUsuń
  10. A robiłaś te naleśniki z całego podanego przepisu czy z połowy porcji?

    OdpowiedzUsuń
  11. To dobrze, że jaskółka ma się dobrze ;) Też nie wyobrażam sobie takiej przerwy, na szczęście za tatuażami ( tzn. dla siebie ) nie przepadam.
    A te szwedzkie owsiane już dawno miałam w planach zrobić, bo widziałam u Ciebie wieki temu. Pysznie się prezentują!

    OdpowiedzUsuń
  12. Super wygląda.
    Mając tatuaże trzeba unikać zbyt duże wzrostu tkanki mięśniowej, gdyż dziara może się zniekształcić.
    Ale spokojnie, mówimy o na prawde duży wzrostach :)

    OdpowiedzUsuń
  13. jako fanka Szwecji muszę koniecznie spróbować tych pancakes :)

    OdpowiedzUsuń
  14. ja wytrzymałam kilka godzin i poszłam biegac po dziaraniu:P 5 dni po już pływałam...ale mam dobrą skórę:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Śliczna jaskółka <3
    a naleśniory mniam!

    OdpowiedzUsuń
  16. genialne naleśniki! tym bardziej, że są owsiane mam ochotę jak najszybciej wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń