Strony

Ustroń.


Chyba każdy ma w swoich wspomnieniach takie małe, sentymentalne miasteczko, które z jakiegoś powodu na stałe utkwiło w pamięci. Dla mnie jest to Ustroń. Już kiedyś tu o nim wspominałam, przy okazji wakacyjnej serii "Śniadanie poza domem" . Wtedy był to jednodniowy letni wypad, jakich zaliczyłam już w swoim życiu naprawdę wiele. W dzieciństwie często przyjeżdżaliśmy tu z rodzicami, rozkładaliśmy ręczniki nad rzeką, spacerowaliśmy, zjadaliśmy lody w tej samej, białej budce na rogu ulicy i placki ziemniaczane w tej samej drewnianej knajpie. Knajpa dalej stoi, choć z rodzicami nie bywamy tam już od lat, zdaje się jednak, że zmieniła nazwę, a może i właściciela.


Tym razem Ustroń przybrał inne barwy niż te z mojego dzieciństwa. Było mroźno, miejscami biało, a my, w dziewięć osób wynajęliśmy górski domek na Sylwestra i trzy dni po nim. Był marsz na Równicę, Czantoria, wiślański rynek i pożegnalne ognisko z padającym nam na głowy śniegiem. Zjedzone kilogramy pizzy, wypite litry alkoholu i kilka godzin spędzone nad scrablami. Chill. 

3 komentarze:

  1. Uwielbiam te tereny :) Chociaż bardziej lubię Wisłę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kusząco wygląda ta herbatka... W zimę jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń