Piekę słonecznikowy chleb, leczę resztki kataru i gotuję kolację dla całej rodziny. Smakuję wolnego dnia, ukochanej brukselki i świeżego, chłodnego powietrza. Potrzebuję nowych smaków, nowych miejsc i chwili rozmarzenia... Chwila szybko mija, a rzeczywistość znów zaczyna mnie sobą męczyć, do granic cierpliwości.
Jako ogromna wielbicielka placków maści wszelakiej, trudno jest mi się przyznać, że oto mój drodżowo-racuchowy debiut. Debiut zresztą zarówno w kuchni jak i na talerzu, bo to dzisiaj spróbowałam ich po raz pierwszy (dziwne, że nie pamiętam ich nawet z przedszkola). Próbę tą zawdzięczam przyjaciółce mojej mamy, która gotuje w przedszkolu, więc zna się na rzeczy ;) i pośrednio także mamie, która przekazała mi przepis.
Zrobiłam i od razu zakochałam się w tych puszystych racuchach. Jak się okazało pyszne są zarówno na ciepło, jak i na zimno i z każdym dżemem jakim znalazłam w domu.
DROŻDŻOWE RACUCHY
1/2 kg mąki pszennej
30g świeżych drożdży
2 jajka
100g cukru (daję mniej)
2 szklanki mleka (użyłam ryżowego)
olej do smażenia
W ciepłym mleku rozpuścić drożdże i cukier, dodać jajka, mąkę i dobrze wyrobić trzepaczką, do połączenia. Zostawić na 30-45 minut w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Smażyć na gorącym oleju (z podanych składników wychodzi ok. 28 racuchów).
Posmarować dowolnym dżemem/powidłami lub podać z innymi ulubionymi dodatkami.
źródło przepisu: ciotka Alina
widzę, że bardzo udany i smaczny debiut :)
OdpowiedzUsuńPycha... Na ile racuszków (tak na oko) jest przepis?
OdpowiedzUsuńNapisałam w opisie wykonania ;)
OdpowiedzUsuń28 racuchów? Nie mam wyobraźni przestrzennej. Ile osób naje się taką ilością racuszków? Wyglądają przepysznie, takie pulchniutkie. :)
OdpowiedzUsuńgdzie kupujesz mleko ryzowe? będzie w almie?
OdpowiedzUsuńUwielbiam racuchy:). Do tej pory jadłam tylko te w wykonaniu mojej Babci (z jabłkami i cynamonem), ale w końcu spróbować zrobić sama.
OdpowiedzUsuńmonami: Kupiłam w sklepie w moim "miasteczku" - mają półkę z ekologiczną żywnością(mam wrażenie, że tylko ja coś tam kupuję ;)
OdpowiedzUsuńAno, na ile to jest porcji? Bo się nie orientuję, jaka wielkość racuszków. ;)
OdpowiedzUsuńWyglądają naprawdę smakowicie.
Nie wiem na ile, zależy od możliwości ;) Robiłam z połowy porcji, bo jadłam tylko ja i mama, zostało jeszcze kilka na dzisiaj.
OdpowiedzUsuńmmm racuszki:)
OdpowiedzUsuńJejku, uwielbiam racuszki :)
OdpowiedzUsuńŁadnie złocisto zrumienione;) u mnie najczęściej robiło się takie tradycyjne ze startym jabłuszkiem - smak dzieciństwa ;d
OdpowiedzUsuńU mnie w domu to klasyk :) Smak dzieciństwa. placuszki jemy z cukrem albo z dżemem
OdpowiedzUsuńmoja mama wczoraj smażyła identyczne, część z rodzynkami, część z powidłami śliwkowymi. u mnie w domu uwielbiają takie klasyczne placuchy. ;)
OdpowiedzUsuńmm.. muszę je zrobić ! :D
OdpowiedzUsuńLooks so delicious!:)
OdpowiedzUsuńJedno pytanie mi się nasuwa: czy trzeba je smażyć na dużej ilości oleju? Bo mnie zawsze odstraszało od wszystkich przepisów to, że należało je smażyć w głębokim tłuszczu... Na zdjęciu nie widać go bardzo wiele, stąd pytanie. Chyba nigdy ich jeszcze nie jadłam.
OdpowiedzUsuńNie chłoną one zbyt wiele tłuszczu, jednak w trakcie smażenia trzeba zużyć kilka łyżek. Nie musi być głęboki, ale bez użycia oleju nie zrumienią się tak ładnie i nie będą tak dobre :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie racuszki:) U mnie dziś podobnie troszkę bo pancakes:) Piękne i pulchniutkie Ci wyszły:)
OdpowiedzUsuńmoje pierwsze podejście do racuchów było kompletną katastrofą :/ skuszę się teraz na Twój przepis i zobaczę jakie będą tym razem :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMatko. Uświadomiłaś mi, że nie robiłam racuchów już całe wieli! :o
OdpowiedzUsuńMuszę się za nie zabrać. Pozdrowienia :*
Pyszne, a jakie puchate w środku!
OdpowiedzUsuń