Kilka zaliczonych śniegowych upadków i dziesiątki kilometrów przebytych w miłym towarzystwie. Wieczory i największy mróz. Tłuste, tak pyszne jedzenie, dające energię na wiele godzin zimowych szaleństw. Szkoda, że to już koniec, a zaraz wracać trzeba do szkoły, codziennej rutyny i szarej rzeczywistości.
Przedstawiałam już dwie części relacji z podróży do Chorwacji oraz wycieczkę szkolną. Stało się to więc nijako tradycją. Czas na Bukowinę, do której pojechałam razem z moją przyjaciółką od najmłodszych lat, Agnieszką i jej rodziną.
Na pierwszy ogień niech pójdą szarlotki, których w tym tygodniu miałam okazję próbować trzy razy, w trzech różnych miejscach. Która najlepsza? Chyba za bardzo kocham to ciasto, by móc zdecydować się na jedną*.
Karczma Szarotka, ul. Kościuszki 145
Restauracja pod Świerkami, ul. Słoneczna 1
Pensjonat Irys, ul. Kościuszki 160
Ten ostatni to pensjonat, w którym się zatrzymaliśmy. Tam do śniadania było mleko prosto od krowy, domowe wędliny, oscypki, marynowane grzybki i obiady jak u babci; Pieczeń z suszoną morelą, pieczony kurczak, naleśniki z serem, owocami, bitą śmietaną, żurek, pomidorowa, pierogi... Tradycyjnie, pysznie i po polsku.
Nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła sobie jakieś pamiątki do kuchni. Tym razem słodko, miód i konfitura z płatków róży.
Rano witały nas pojawiające się na białym horyzoncie, zaśnieżone szczyty gór, a pewnego dnia górska parada z końmi i góralskimi strojami. Więcej pisałam o niej na porannych przy okazji codziennych śniadań z wyjazdu.
Tyle. Wypoczęłam, rozleniwiłam się i wróciłam. Oby więcej takich ferii :)
*Postanowiłam zamieszczać nazwy restauracji i miejsc, które odwiedziłam, żeby kiedyś móc sobie przypomnieć i może wrócić.
ale te szarlotki wyglądają obłędnie!!
OdpowiedzUsuńsuper relacja! Chociaż nie ukrywam,że gdy doszłam do końca tekstu lekko się rozczarowałam, że nie jest dłuższa:P Mogłabym czytac i oglądać te piękne fotografie w nieskończoność:)
OdpowiedzUsuńTakże Sylwio, teraz naładowana pozytywną energią ruszaj do szkoły:)
pozdrawiam:)
piękne zdjęcia :) zazdroszczę tego wyjazdu.
OdpowiedzUsuńo jaaa. szarlotki chcę je tu i teraz!!!<3 ;D
OdpowiedzUsuńBardzo zazdroszczę Ci tego wyjazdu i wypoczynku.
OdpowiedzUsuńJa niestety zdaję sobie sprawę, że bym nie odnalazła się w takim miejscu, aczkolwiek chciałabym choć na chwilę oderwać się od codziennej rutyny.
No cóż witaj w domu !
Życzę Ci również powodzenia w kolejnym semestrze przepełnionym nauką! Mam nadzieję, że nabrałaś sił na kolejne miesiące i oczywiście wróciłaś z kolejnymi pomysłami na śniadaniowe inspiracje ^^ ;)
=*
Świetna relacja! Ten wyjazd musiał być udany, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się miejsce nr 2 ;)
Ojej cóż za cudowne wspomnienia z nami dzielisz :) ciepłe wspomnienia dodają energii aby wrócić w tą szarą codzienną rzeczywistość. Zdjęcia są ciepłe i urokliwe jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńto miałaś udany wyjazd:P fajniee:) ferie się kończą ale jest już coraz bliżej wakacji:)
OdpowiedzUsuńMnie chyba najbardziej podoba się wersja z ,,pod Świerkami'' :)
OdpowiedzUsuńMoje ferie nigdy nie są takie zorganizowane, szkoda. Ważne, że Tobie się udały. :)
Cieszę się, że miałaś udane ferie. Fajnie wypocząć, oderwać się od rzeczywistości. Teraz pozostaje wyczekiwać wakacji:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się szarlotka numer 2:). Wygląda bosko z tą śmietaną.
Zazdroszczę konfitury z dzikiej róży, ostatnio rozpoczęłam poszukiwania takowej właśnie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie relacje wycieczkowe, no i za każdym razem zachwycam się Twoimi fotografiami-coś wspaniałego. Szkoda tylko, że tak króciutko to opisałaś, miałam ochotę na więcej... :)
Jak ja uwielbiam kolaże. Na jednym zdjęciu można ująć całą wycieczkę. :)
OdpowiedzUsuńSzarlotkaa.. mm.. :) ciesze się, ze wyjazd wam się udał! ^^ Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńZ szarlotką to jest tak, że chyba nigdy jeszcze nie jadłam takiej która byłaby wstrętna. Bo po prostu sama w sobie jest pyszna i ciężko ją zepsuć :)
OdpowiedzUsuńTeż kocham szarlotkę ! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wyjazd Ci się udał, fajnie jest się tak oderwać od szarej rzeczywistości, choć na krótki czas. Później jest się mega wypoczętym, a po górskim powietrzu jeszcze bardziej [ mózg lepiej pracuje] hehe :D
Jejku,jak Ci dobrze! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie i smakowite podsumowanie czasu ferii :).
OdpowiedzUsuńPamiętam do dziś ten 2 tygodniowy wolny czas. Dzisiaj pozostały miłe wspomnienia :).
Zakopane. <3 tęsknie za górami! kocham. najlepsza szarlotka jest podawana z sosem jagodowym na koncu szlaku w dolinie chochołowskiej :D
OdpowiedzUsuńZdjęcia wspaniałe, a na widok szarlotki ślinka cieknie! Miłego hmm...powrotu do rzeczywistości :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci ferii z przyjaciółką i spokoju umysłu nieogarniętego myślą: " Muszę to,sro,tamto zrobić!". Wyczuwa się radość, ciepło i miło spędzony czas. Jakbym widziała siebie z moją przyjaciółką rok temu tylko,że stacjonowałyśmy w domu moich rodziców w sudetach.
OdpowiedzUsuńCieszę się,że wróciłaś. I mam nadzieję,że odpoczęłaś i naładowałaś akumulatorki :*
ta pieczeń z suszoną morelą brzmi pysznie :)
OdpowiedzUsuńpyszności! szarlotki nigdzie mi tak nie smakują jak w górach :)
OdpowiedzUsuńja też właśnie wróciłam z ferii, w zasadzie drugich, ale mam nadzieję, że uda się jeszcze wybyć :)
Uwielbiam góry, oscypka i szarlotkę. Wspaniały wypad. Świetnie zdjęcia.
OdpowiedzUsuńZe zdjęcia uśmiecha do nas Slyvvia? ;)))
OdpowiedzUsuńJa odliczam do sierpnia - a wtedy witajcie góry na całe 2 tygodnie. Zakopiec, Bukowina... Już się rozmarzyłam :)
Fajna relacja :) Oscypka, oscypka mi się chce...
OdpowiedzUsuń