Wholemeal sponge omelette topped with peanut butter, raisins, sliced banana and orange tea. Breakfast with my brother. His omelette is with nutella and chopped almonds.
Jak przyśpieszyć metabolizm? Pytanie, którym jestem obrzucana z każdej blogowej strony, głównie przez użytkowników anonimowych. Odpowiem, mam nadzieję wyczerpująco, mam nadzieję wzbudzając kilka kontrowersji i opcji do dyskusji. Posłużę się wiedzą własną oraz materiałami z sieci, wartymi przejrzenia. Kilka zasad, trochę kroków dla tych po obsesyjnych żywieniowych przejściach tak powszechnych w blogowej sferze i trochę dla tych, którzy chcą po prostu zdrowo żyć.
1. Nie licz kalorii
Liczysz? Przestań!
Wiem, że łatwiej jest mówić niż zrobić, bo sama z tym walczyłam i zdarza mi się walczyć dalej.
Kilka dni temu na geografii mieliśmy lekcję o wyznacznikach zamożności państw. Jednym z wyznaczników było średnie dziennie spożycie kcal na jednego mieszkańca (wiadomo, wyższe w krajach bogatszych - właściwie to może dlatego w Stanach Zjednoczonych rządzi otyłość? pomińmy...). Nauczyciel skierował do klasy pytanie ile kcal ma 1 gram węglowodanów. Odpowiedziałam. Potem była mowa jeszcze o białkach i tłuszczach. Po moich prawidłowych odpowiedziach pan zapytał czy wiem to z biologii czy liczę kalorie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko znacząco się uśmiechnęłam, jednocześnie lekko się rumieniąc. Nauczyciel stwierdził, że dobrze jest liczyć kalorie i że sam to kiedyś robił. "Kompletna bzdura!" - pomyślałam. Nie widzę nic dobrego w zatapianiu się w siedzących w głowie tabelach (właśnie, w głowie, bo po co mi żywieniowe tabele, skoro znam wszystkie wartości na pamięć...) przed każdym kęsem. Ilość nie równa się jakość, a kalorie nie określają czy zjadło się coś zdrowego czy nie. To liczba, paliwo, jednostka energii, a my nie jesteśmy maszynami tylko ludźmi. Zapraszam do obejrzenia zamieszczonego filmu.
2. Jedz tyle ile potrzebujesz
Obniżona przemiana materii jest zwykle spowodowana stosowaniem zbyt restrykcyjnych diet. Słuchaj organizmu, a nie liczb, jedz wtedy gdy masz ochotę i wierz mi, nie przytyjesz. Bujdą jest zwiększanie po diecie dziennego spożycia o kilka cyferek, tu chodzi o pokochanie jedzenia, nie banie się go i próbowania z pasją. W ten sposób także automatycznie zwiększamy liczbę posiłków do 4-6. Organizm przyjmuje/oddaje wtedy wszystko na bieżąco, bo wie, że zaraz dostanie kolejną dawkę i nie musi magazynować. Jedząc zbyt mało, spalamy cenną tkankę mięśniową i obniżamy swoją wydolność, więc nawet podczas diety powinno się dostarczać odpowiedniej ilości składników odżywczych (Ile? Posłuchaj ciała, a efekty obserwuj mierząc się miarą krawiecką - waga często gra na nerwach i oszukuje np. przez chwilowe zatrzymanie wody, zakwasy, cykl menstruacyjny...). Chcąc schudnąć wystarczy zmniejszyć porcje, nie rezygnując z jakości.
3. Jedz śniadania
Moim zdaniem przez blog dostatecznie do tego motywuję, ale pozwólcie, że się powtórzę. Śniadanie pozwala przejść z trybu nocnego, kiedy metabolizm jest zwolniony, na dzienny, aktywny.
4. Postaw na ruch
Nawet najbardziej zawzięty i zawodowy kanapowiec może znaleźć sport, który będzie mu odpowiadał. Jestem tego najlepszym przykładem ;) Ciągle powstają nowe, tak więc od biegania i roweru, po zumbę, aerobik, jogę, koszykówkę, sztuki walki czy spacery. Warto poszukać.
5. Dokonuj lepszych wyborów
Nie opowiadam się za całkowitym wyeliminowaniem z diety cukru czy nasyconych tłuszczy, bo jedzenie lodów, domowych ciast i czekolady można doskonale pogodzić z slow foodową ideą kupowania produktów jak najmniej przetworzonych i jednocześnie ze zdrową, pełnowartościową dietą. W dodatku jedząc naturalne produkty nie musimy martwić się kaloriami. Nie ma mowy o wzroście wagi, bo taka dieta nigdy aż tak nie podbije naszego bilansu.
W tym właśnie miejscu chciałam zaprosić śniadaniowych bloggerów (i naszych kochanych nie zawsze szczerychimiłych anonimowych) do małej, tygodniowej akcji "slow food".
Poza śniadaniem, pokaż swój inny pełnowartościowy posiłek (lub kilka), zjedzony w ciągu dnia. Możecie zamieszczać je w swoich wpisach i podesłać mi linki lub przesyłać bezpośrednio do mnie, bo chciałabym za tydzień (a dokładnie - w poniedziałkowym poście) zrobić podsumowanie. Połączę je w całość podobnie jak robiłam to kiedyś po akcji "Naleśnikowa sobota" i zamieszczę odnośniki do waszych blogów. Mam nadzieję uzyskać zdrową kolorową mozaikę i liczę na waszą obecność :)
Jeśli ten wpis pomoże choć jednej osobie to już mogę powiedzieć, że odniosłam sukces.
Uwielbiam śniadania na świeżym powietrzu.:)
OdpowiedzUsuńNo nieee, śniadanie na tarasie ! <3 idealne rozpoczęcie niedzieli :D
OdpowiedzUsuńO ja! Cudne śniadanie- pysznie, na świeżym powietrzu i w miłym towarzystwie. Przyznam, że jestem ciekawa jak reagował Twój brat, kiedy robiłaś fotki jego śniadaniu;).
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaił się. To już 441 śniadań ;p W tym kilka w jego towarzystwie.
UsuńStrasznie zazdroszczę Ci wspólnych posiłków z bratem, zawsze marzyłam o rodzeństwie ;c
OdpowiedzUsuńOmleciki pyszne! A połączenie nutellą z orzechami to chyba ulubione połączenie Twojego brata, hehe xd
Czekamy na obiecane niespodzianki ^^
Czy można prosić o przepis na te omleciki? Wyglądają bardzo apetycznie:) z góry dziękuję pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://makaronirodzynka.blogspot.com/2011/10/omlet-biszkoptowy-na-weekendowy-poranek.html
UsuńDzisiaj akurat nie dodawałam mleka, ale reszta bez zmian.
Jaki puszysty! Mi nigdy taki nie wychodzi :c
OdpowiedzUsuń:D ty wiesz co ja lubię! zapraszam na wakacje do siebie :D zrobisz mi takiego omleta :D
OdpowiedzUsuńja z bratem bardzo rzadko jem śniadania :D ale może zmienię to na te wakacje :D
Mm wygląda niesamowicie. Wybrałabym jednak opcję z masłem orzechowym, bo nie przepadam za Nutellą :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjaki puszysty! wersja z czekoladą i bananem mistrz!
OdpowiedzUsuńnajlepszy omlet! <3 z najlepszymi dodatkami :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam śniadania na tarasie!
Jak ślicznie podany, te trójkąciki świetnie wyglądają ^^
OdpowiedzUsuńChętnie robiłam zdjęcia śniadaniom na tarasie, ale niestety mój jest mało fotogeniczny :)
Kot kot kiciaaaaaaaak jaki boski!Kocie piękności ♥
OdpowiedzUsuńA ten Twój brat to ma szczęście :D Też tak chce!
Śniadanie na tarasie w towarzystwie brata...cudownie spędzony niedzielny poranek. Ja co jedynie mogę usiąść na malutkim balkonie przy maleńkim stoliku i jeść, czując na sobie wzrok sąsiadów z równoległych balkonów...
OdpowiedzUsuńŚwietne śniadanie - pyszny omlet.. i z bratem. ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę bratu :D
OdpowiedzUsuńNaturalnie, taka pogoda aż się woła o wyjście ^^
mm is very beautiful!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie celebrowanie posiłków na tarasie, balkonie, czy w ogrodzie :) Omlet z masłem orzechowym na pewno pyszny
OdpowiedzUsuńTwoje kłamliwe zdjęcia sprawiają wrażenie, że to już wakacje. Zazdroszczę tarasu, ja mam tylko balkon.
OdpowiedzUsuńUświadomiłaś mi, że już ze dwa tygodnie nie jadłam masła orzechowego, trzeba szybko nadrobić ;).
Uwielbiam śniadania w towarzystwie :) Dziś też takie miałam.
OdpowiedzUsuńchallange accepted, Sylwio ! :D
OdpowiedzUsuńOmlety wyglądają naprawdę świetnie!
OdpowiedzUsuńNajlepsza na świecie dieta to zacząć rozsądnie się odżywiać i sporo ruszać! Wiele młodych dziewczyn postanawia schudnąć poprzez obniżenie kaloryczności swoich posiłków, a to przynosi odwrotny skutek spowolnienia metabolizmu. Dodatkowo zwiększając aktywność fizyczną nie powinniśmy zmniejszać kaloryczności! Bo organizm zacznie wariować i tak jak napisałaś, zacznie spalać mięśnie i magazynować sobie tłuszcz.
Paradoksalnie, czasem lepiej zwiększyć, a się szybciej schudnie ;)
I chcę jeszcze zwrócić uwagę na to, że mało kto myśli przyszłościowo o odchudzaniu. Myśli się o tym co będzie za miesiąc albo za rok. A co się stanie za 20 lat, kiedy metabolizm zacznie zwalniać z powodu wieku i nagle 1300kcal na których żyło się latami zacznie być dla niego za dużo?
Gdybyś się zastanawiała co za Kasia Cię dodała na endo to ja ;)
Usuńbardzo lubię video tej kobiety, sama uczę się podejścia na zasadzie harmonii z własnym ciałem :) chętnie wezmę udział w akcji :)
OdpowiedzUsuńMoże nie jestem "śniadaniowa" ale do akcji też chętnie dołączę.
OdpowiedzUsuńPost myślę, że przydatny dla osób zaczynających z dietą- na pewno omówiłaś tu główne błędy jakie popełnia prawie każdy na początku. Jeśli chodzi o kalorie (a szczególnie białko!) to przez jakiś czas też obsesyjnie liczyłam każdy posiłek- wydawało mi się to najrozsądniejszym wyjściem, ale na szczęście po kilku miesiącach zrezygnowałam. Tabelki w głowie mi nie zostały. ;) I o ile szczupłą sylwetką nie mogę się (jeszcze) pochwalić, to przynajmniej wiem już jak się odżywiać.
Pozdrawiam znad miski z warzywami do chrupania ;)
Wysłałam Ci maila. Tylko daję znać. :)
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam :)
UsuńNo ja niestety na śniadanie z Bratem nie mogę liczyć, ja w Wawie, a on w Łodzi... Na szczęście śniadanie na świeżym powietrzu jest do zrealizowania! Jutro zaczynam dzień miseczką płatków i kawą na balkonie :)
OdpowiedzUsuńprzyznaję się bez bicia :D od gapiłam! na obiad :D danie mało obiadowe, ale za to pyszne!! ahmmm... pierwszy raz wyszedł mi taki puchaty :D
OdpowiedzUsuńz danio śmietankowym, rodzynkami, słonecznikiem i sporą dawką masła orzechowego :D
zaraz idę biegać i mam nadzieję, że dużo energii będę mieć
Świetny tekst. Co prawda, ja liczę, bo to daje mi poczucie bezpieczeństwa i jakiejś samokontroli, ale jem w miarę zdrowo. Mało tłuszczy zwierzęcych, stosuję się do piramidy i jem wtedy, kiedy chcę zachowując (już coraz lepiej) odstępy czasowe. Co prawda, wyjeżdżam za niedługo, a najbliższe dni będą zabiegane, ale przyłączę się do akcji choćby poprzez dwa obiady :)
OdpowiedzUsuńNa pewno skorzystam z tego co napisałaś, ale powiedz mi jak schudnąć, kiedy jest się 'szerszym' od zawsze? ._. Nie chodzi mi o to, by schudnąć nie wiadomo jak dużo, tylko by wyglądać i czuć się dobrze we własnym ciele.
OdpowiedzUsuńSuper wpis, przeczytałam z uśmiechem na ustach, gdyż ja napisałabym dokładnie tak samo :)
OdpowiedzUsuńTylko jedna uwaga. Tych zdrowych produktów nie powinno się jeść w nadmiarze, bo wiadomo jak się skończy ciągłe wcinanie orzechów czy otrębów :) Ludzie mają tendencję do rozumowania "Aha, czyli skoro to jest takie zdrowe, to będę się tym opychać, żeby nie myśleć o chipsach".
W sumie to nic nowego na temat rozkręcenia metabolizmu nie napisałaś ;) Wszystkie te informacje są dostępne w sieci. Wystarczy się trochę wysilić i poszperać również na zagranicznych blogach. A że co po niektórym się nie chce, czekają na gotowe, to odwalasz robotę za nich ;)
OdpowiedzUsuńŚniadania zazdroszczę! a szczególnie miejsca, w którym było jedzone.
Pozdrawiam;)
Maseło orzechowe, banan, rodzynki, nutella , wszystko co kocham! *_*
OdpowiedzUsuńTrochę niesmak czuje-bo tak naprawdę liczenie kalorii przechodząc na zdrowe odżywianie to jednak mus lub sprawdzanie ich-trzeba wiedzieć ile i co ma kalorii by nie przesadzić z Nimi. A radzenie nie licz, kiedy się samemu chudło inaczej i liczyło-sprawia że tak naprawdę dokładnie nie znasz realiów redukcji zdrowej na tych wspominanych przez Kasię 1300 kalorii. Ba! Nawet i zjesz ponad 2tysiące myśląc że jesz zdrowo i poniżej bilansu.
OdpowiedzUsuńNawet specjaliści radzą ogólnie je liczyć i wiedzieć co ile ma kalorii by nie popełniać błędów. I z posiłkami-można jeść i trzy i mieć bossski metabolizm-byle ich nie opuszczać. Powiesz że codziennie uprawiane ćwiczenia sprawią,że schudniesz nie licząc kalorii-ludzie studiujący,mający praktyki i może li i jeszcze pracujący często nie mają czasu zjeść posiłków nie wspominając że po 10 godzinach na nogach muszą usiąść do książek lub chcą po prostu iść spać,bo rano kolejny dzień na nogach. A do ćwiczeń organizm szybko się przyzwyczaja i trzeba je zmieniać,waga stoi, wymiary się nie zmieniają i trzeba cierpliwości nie wspominając o tym gdy wychodzą komplikacje ze zdrowiem wpływające na skłonność do tycia.
Ochrzciłabym Go poradami jak zwiększyć metabolizm dla uczniów i studentów tylko studiujących lub mających lajtową pracę czyli dużo wolnego czasu bez żadnej przeszłości z eksperymentami na własnym ciele. Ale fajnie że zamieściłaś przynajmniej już nie będzie jęków o zwiększanie metabolizmu które tu zamieszczaja osoby aż do porzygu. Dobra ja jak zwykle jestem inna.
Rozumiem twój sprzeciw. Trochę jednak wiem o takiej redukcji, bo zanim zaczęłam się rygorystycznie odchudzać i liczyć kalorie, czyli zanim "weszłam do tego bagna", schudłam 5kg. Bez liczenia, obsesji, tylko ograniczając słodycze i zwiększając ilość ruchu (z zera do kilka razy w tygodniu). To naprawdę możliwe.
UsuńCo do czasu, to może i masz rację, ale o tym jeszcze się na własnej skórze nie przekonałam :)
Liczenie kalorii to moja zmora... Dodam jeszcze, że kiedy przekroczę jakiś tam próg, to chodzę z fatalnym humorem... Mimo tego, że wiem, że odżywiam się zdrowo, to nie potrafię wyzbyć się tego nawyku ciągłego liczenia. I to nawet nie chodzi o takie orientacyjne liczenie tylko praktycznie dosłownie co do kalorii. Wszystko muszę zważyć zanim to zjem.
OdpowiedzUsuńAle walczę z tym ;)
A tu moje wpisy na akcję: :)
http://niekonieczniedietetycznie.blogspot.com/2012/05/9_21.html
http://niekonieczniedietetycznie.blogspot.com/2012/05/9.html
http://niekonieczniedietetycznie.blogspot.com/2012/05/5.html
Miło by było, gdybyś coś z nich wykorzystała :)
Pozdrawiam!
Nieoficjalnie podłączam się akcji. ;>
OdpowiedzUsuńtj. do akcji
Usuńhm, to ja mam w takim razie pytanie, jeśli pozwolisz :)
OdpowiedzUsuńSama byłam/jestem na diecie już od dawna (z 2 lata będzie?) i czuję, że mój organizm jest niedożywiony, że chce jeść więcej (Chociażby daje mi znać przez ostatnio częste napady wilczego głodu i zachciewajki różnej maści). Ale tak spaprałam sprawę, że teraz jedząc więcej niż 500-700 kcal dziennie tyję. Na zumbę chodzę, kiedy mogę (bądź co bądź finanse mnie ograniczają), codziennie jakieś domowe ćwiczenia są, staram się chodzić jak najwięcej. Biegać niestety nie mogę z problemami ze stopami :/ Roweru nie mam, a drogie skubaństwa, no i, przyznam, panicznie boję się jeździć lewą stroną (pożyczyłam raz od koleżanki i po osiedlu się przejechałam, zawał gotowy). W każdym razie, napisałaś, że mam po prostu jeść normalne posiłki. Ale jak, skoro mój organizm nie potrafi ich przyjąć? Czy może jest po prostu tak wygłodniały, że to wszystko magazynuje (próbuję znaleźć logikę ;D)? Tylko wtedy jaki sens jest jedzenia normalnego, w miarę zdrowego, skoro zaraz utyję? Lekarka powiedziała mi, bym więcej ćwiczyła, ale muszę brać pod uwagę finanse, a robienie brzuszków i tym podobnych więcej niż raz dziennie mnie przytłacza. Jakaś porada?
Pozdrawiam, Iza :)
Pozwolę sobie się wtrącić :) Znawcą nie jestem, ale wydaje mi się, że musisz uspokoić swój organizm. Powoli zwiększać ilość kcal, np o 100kcal na tydzień, aż dojdziesz do sensownego poziomu, typu około 1500kcal. Jeżeli dużo ćwiczysz to nawet więcej.
UsuńA co do samych ćwiczeń, wiem sama po sobie, że finanse zazwyczaj są wymówką. Jest dużo fajnych zestawów na youtubie (joga, pilates, cardio, ośmio minutówki itd). Poza tym najlepsza możliwa aktywność fizyczna jest darmowa - bieganie :)
Też miałam tak rygorystyczną dietę i jedyne co mogę poradzić to stopniowe zwiększanie ilości jedzenia i przede wszystkim powinnaś robić wszystko żeby się go nie bać (500g to nie tycie tylko jedzenie w żołądku...).
Usuńhttp://peasbreakfast.blogspot.com/2012/05/62.html :)
OdpowiedzUsuńhttp://petitparis-forbreakfast.blogspot.com/2012/05/1-me.html
OdpowiedzUsuńO jej, jestem z tych, którzy są na diecie całe życie :/ Tez kiedyś liczyłam kalorie, doprowadzało to do szału całą moją rodzinę. Teraz pływam, wszędzie jeżdżę na rowerze, chcę schudnąć mądrze. Oczywiście ze słodyczy zrezygnować się nie da- zapraszam do mnie na bananowe ciasteczka bez tłuszczu i cukru :) http://domowefrykasy.blogspot.com/2012/06/dietetyczne-bananowe-ciasteczka-bez.html
OdpowiedzUsuńtroche sie nie zgodze z liczeniem kalorii... :)
OdpowiedzUsuńJa wlasnie zaczelam to robic i czuje sie swietnie, trzymam malutki deficyt i przez to ze staram sie zachowywac odpowiednie BTW moje posilki staly sie niesamowicie wartosciowe. liczenie pozwoliło mi zrozymiec gdzie robilam bledy, gdzie ukryte kalorie wciskaly sie w moje biodra. ogromnie rosnie mi swiadomosc.
nie mam jednak zamiaru liczyc do konca zycia, po prostu wierze ze w koncu wyrobie odpiwiednie nawyki i jak zzuce to co bym chciala to bede potrafila nie przytyc
buziaki
świetny post! :) ja bez śniadania nie ruszam się z domu :D
OdpowiedzUsuńświetny wpis :)! ja bez śniadania nigdzie się nie ruszam :D
OdpowiedzUsuńświetny wpis:)! ja bez śniadania nigdzie się nie ruszam :D
OdpowiedzUsuń