chleb pełnoziarnisty z masłem, szynką, serem, pomidorem i kapustą kiszoną / awokado i sokiem z cytryny
wholemeal bread with butter, ham, tomato and sauerkraut / avocado and lemon juice
Dlatego, że w dalszym ciągu jestem w trakcie mozolnego powrotu do biegania, mało tu o tym. Najdłuższy dystans od tej pory to jak na razie 12,3km. Ominęło mnie kilka startów, tych większych i mniejszych, ważniejszych i mniej ważnych, ale priorytety muszą być zachowane. Tu wygrał instynkt samozachowawczy i chęć biegania jeszcze kiedyś bez dyskomfortu i bólu. Był czas na zastanawianie się, był czas na przemyślenie planów treningowych i szukanie biegów na przyszły sezon. Roztrenowanie może mieć znaczenie strategiczne, regeneruje siły i napędza do dalszej pracy. Jest plan, jest kop adrenaliny i coraz realniejsze czajenie się na pełne 42195 w przyszłym roku. Musi być tylko większy niż we wrześniu treningowy rozsądek, siła i pełna współpraca z własnym ciałem.
Dzisiaj za przykładem blogowych biegaczy, TOP TEN, które u mnie jest pomniejszoną top dziewiątką. To mój pierwszy sezon i tylko tyle jak na razie posiadam medali ;) Mimo to postanowiłam wziąć udział w akcji i trochę powspominać.
Cieszyn, 29 kwiecień. Upał, w którym nie przywykłam biegać i w którym praktycznie nigdy przedtem biegać nie próbowałam. To z tego upału już na piątym kilometrze przez całe ciało przechodziły mi dreszcze, fale gorąca i zimnego potu. Biegłam dalej, wiedziałam, że wytrzymam. Mniej optymystycznie nastawiała mnie myśl, że do 29 kwietnia przebiegłam dystans 10km tylko 3 razy, w tym 2 razy na bieżni i raz w chłodne kwietniowe popołudnie. Debiut startowy i "Dajesz, dajesz!" - na ostatnich metrach sprawiły, że zawsze będzie to dla mnie niezapomniany bieg.
Pszczyna, 24 czerwiec. Później, lepiej, pewniej. Pszczynę odwiedziłam kilka razy jako dziecko i nigdy bym nie pomyślała, że spod murów tego właśnie pałacu będę za kilka lat ruszała do biegu. Również dziesiątka, ale medal wyróżnia się na tle reszty dzięki kształtowi. Również upał, ale tym razem byłam dużo bardziej przygotowana na taką ewentualność.
Zielona Góra - Cottbuss, 14 lipiec. Sztafeta, przełom, debiut w Sekcji Biegów Długodystansowych. Wyjazd kilkudniowy, który zaowocował prawdziwym wdrążeniem w biegowy świat. Udowodnił mi jakie ten sport ma dla mnie znaczenie, a równocześnie, jakie znaczenie ma dla innych. Tu już nie chodziło tylko o mój wynik, ale o wynik całego zespołu, zespołową odpowiedzialność. Pierwszy bieg do dosłownej utraty tchu. Medal symbolizujący zwycięstwo przede wszystkim nad sobą.
Kravare, 22 lipiec. Pierwszy cross, rozpoznawalna specyfika czeskiego biegu, biuro zawodów w starej przy-boiskowej budce, herbata z dużego gara i ciastka z kremem po biegu. Na ten start zostałam zaproszona dzień wcześniej przez szefa mojego klubu biegowego. Mentalnie byłam zupełnie nieprzygotowana i też nie poszło za dobrze, ale fajnie było przejechać się do Czech i zobaczyć jak bardzo różnią się biegi organizowane w Polsce i tam. Tym bardziej, że do Czech mam tylko 20km i wiele okazji do startów w tym kraju.
Jaworzno, 4 sierpnia. Trasa z nawrotem, ciężki medal oraz niezadowolenie i nieusatysfakcjonowanie po skończonym biegu. Pierwsze 15km w zawodach, ostrożne. Wiedziałam, że mogłam lepiej, ale bałam się, że padnę w końcówce. Zdziebko wkurzona wróciłam do domu z medalem na szyi.
Brzeszcze, 1 września. Za punkt honoru postawiłam sobie poprawę poprzedniej piętnastki i pełną satysfakcję. Moje warunki, deszcz, czasówka i podium. Prawidłowe rozłożenie sił, którego nauczyło mnie Jaworzno. Na medalu wygrawerowany napis: "Człowiek ma w życiu albo wymówki, albo wyniki." Chyba nic więcej nie muszę dodawać.
Krynica-Zdrój, 8-9 wrzesień. Tu trochę się zawiodłam, że na każdy z biegów (poza maratonem), dostawało się te same medale oraz, że choć medale te mają na odwrocie miejsce na imię, nazwisko i czas, nie było możliwości ich wygrawerowania. Mimo to zdecydowanie są to biegi godne zapamiętania i powrotów w kolejnych latach. Duże znaczenie odegrał u mnie przede wszystkim ten na Jaworzynie, gdzie po raz pierwszy miałam okazję zmierzyć się z górskim biegiem. Automatycznie zakochałam się w górskich.
Knurów, 30 września. Dzień pamiętny, bo to tego dnia doprowadziłam się do kontuzji kolana, a najpierw decydując się na start z, bolącą już kilka dni wcześniej, łydką. Głupota zabolała, a wymarzone złamanie 50 minut/10km zostało wcielone w życie ;)
Sylwio, mam pytanie. Czasami jadam mniej niż wynosi moje zapotrzebowanie, granice 1800-2000. (Też jest 2500 bardzo często ostatnio:), i dawniej, zauważałam lekkie spadki wagi, a teraz waga stoi w miejscu. Biorąc pod uwagę moją aktywność 500-600 spalam dziennie.
OdpowiedzUsuńBardzo dużo piję wody, jem wieczorem, dużo warzyw dochodzi- czy po prostu to nie jest widoczne, ponieważ jest sporo jedzenia i wody w jelitach?
Możliwe, że już się organizm przyzwyczaił i nie chudnie? ( W sumie to nie chcę tego:), ale mogłabym spożywać więcej i też nie tyć? Przepraszam , że zadaję tutaj to pytanie, bardzo proszę odpowiedz mi. Dziękuję. Małgosia:)
To nie jest poradnia dietetyczna.
UsuńMoże spotkanie w Krakowie 28.04? Pomału też przygotowuje się na 42k...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z zapartym tchem. Pasją dla człowieka jest jedną z najpiękniejszych rzeczy która może w sobie posiadać i realizować się w niej (;
OdpowiedzUsuńjeden sezon tyle medali i tyle wspomnień. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńFajne! Podoba mi się motto z medalu z Brzeszcza" "Człowiek ma w życiu albo wymówki, albo wyniki". Mogli by tak częściej :)
OdpowiedzUsuńimponująca kolekcja i to tylko jeden sezon, ciekawe co będzie potem:)
OdpowiedzUsuńulala... po jednym sezonie masz tyle zdobyczy? Gratuluje i chapeau bas dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńBrzeszcze i Pszczyna (ale szeleszczące te nazwy) - najładniejsze ;) Oraz Krynica, aczkolwiek szkoda, że wszystkie medale takie same. Ładna kolekcja, oby się rozrosła w przyszłym sezonie!
OdpowiedzUsuńŁadna kolekcja. Eksponujesz je jakoś?
OdpowiedzUsuńile medali- grauluję ! a śniadanko jakże i proste i jakże pyyszne! :)
OdpowiedzUsuńWoow.. dużo masz tych medali o.O
OdpowiedzUsuńGratuluję :)
Chcesz się podzielić kanapką z awokado? Wygląda przepysznie :D
imponujace ;)
OdpowiedzUsuńImponująca kolekcja, gratuluję ;) pokazujesz, że bieganie to dla Ciebie już nie tylko sport, ale przede wszystkim sposób na życie ;)
OdpowiedzUsuńA kiedy podsumowanie akcji ?
OdpowiedzUsuńPolecam wygrawerowanie napisu! Dane i czas, zaplacisz kilka zlotych, a pamiatka bardziej osobista :)
OdpowiedzUsuńooo, ile medali :3 pyyycha śniadanie, muszę gdzieś dorwać awokado :D
OdpowiedzUsuńFajowe, kolorowe kanapeczki, jadłabym ;)
OdpowiedzUsuńjednym słowem mistrzyni ;)
OdpowiedzUsuńsmaczne kanapki ;D
ile osiągnięć :)
OdpowiedzUsuńpyszne kanapki! z kiszoną kapustą jeszcze nie jadłam ale z bigosem..mmm :)
Mm, pyszne kanapeczki :)
OdpowiedzUsuńKanapka z kapustą kiszoną, ciekawe nie wpadłabym ca coś takiego :P
Gratuluje medali :)
" Tylko tyle medali ".. Dziewczyno odniosłaś naprawdę świetny sukces, życzę Ci abyś miała jeszcze więcej tych blaszek, gratulacje :-)
OdpowiedzUsuńŚniadanie jak zwykle pyszne i świetnie dobrane dodatki :)
ależ tego dużo! ja mam o połowę mniej:D tyle, że z grania w kosza.. ^^
OdpowiedzUsuńŁadna kolekcja! Życzę wytrwałości w realizacji planu treningowego, a może spotkamy się na najbliższym Cracovia maratonie?:)
OdpowiedzUsuńno, gratuluję pokaźnej kolekcji! i przede wszystkim pasji. :)
OdpowiedzUsuńO w mojej rodzinnej Pszczynie, fajnie :) Gratuluję tylu medali :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno, masz się czym pochwalić, super kolekcja medali... Kiedyś wspomnisz: dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami żyła sobie dziewczyna z wieloma pasjami...Będziesz miała co wspominać,ale na wspomnienia przyjdzie czas, liczy się dziś i teraz...
OdpowiedzUsuńile medali! gratuluję :) każdy jest sukcesem!
OdpowiedzUsuńa kanapkę z awokado porywam!
imponujące te Twoje medale!
OdpowiedzUsuńsuper, piekna kolekcja! gratuluje!!! :*
OdpowiedzUsuńojj a ja od mega dawna mam ochote na kanapke z kapusta kiszona i olejem lnianym, a jakos nigdzie nie moge dostac kapusty bez konserwantow hyh