pre-race breakfast: grain bread with quark and honey, chicory coffee with milk
Wstałam, zjadłam śniadanie, spakowałam wszystko i sprawdziłam kilka razy czy niczego nie zapomniałam. Już w Rybniku, rozpakowałam swoje manatki i rozłożyłam swojego laptopa, do którego zaraz miał być podłączony rzutnik. Usiadłam za stołem biura zawodów, zapisując pojawiających się stopniowo biegaczy. Ludzie, dziwni jesteście - komu by się chciało wychodzić na dwór w taki mróz, a co dopiero biegać? Chwila, ja też mam biec... Wskakuję w biegowe ciuchy. Chłód pojawiający się w holu, z otwartych na kilka sekund drzwi, nie zapowiada niczego miłego. Wręcz odstrasza, przemawia do mnie jak każda większa biegowa przeszkoda: po co ci to? Pospałabym przecież trochę dłużej, nie musiała zrywać się w niedzielę o 6 i poświęcać całego weekendu na sprawy organizacyjne. Zjawiać przed wszystkimi, wkładać numerów startowych do przezroczystych koszulek, podsumowywać wyników, sprzątać. Z całą pewnością więcej kilometrów zrobiłam biegając tam i spowrotem po schodach niż w samym 12-km biegu wokół zalewu. Pomińmy, warto było, no i dopiero teraz widzę ile organizacja zawodów wymaga pracy, poświęcenia i czasu. Zawody były organizowane przez mój klub biegowy, więc całość widziałam głównie "od kuchni".
Odnosząc się do właściwego biegu, trasa naprawdę fajna, nazwałabym ją crossem zważywszy na las - liście, kamienie, lód, konary
drzew. Wszystko to ukryte było pod warstwą śniegu i wymagało pełnej uwagi. Przede wszystkim, jestem zadowolona, a mróz przestał dokuczać już po kilku
kilometrach. Nawet pomógł, znieczulił, zważywszy na moje łydki, bolące w
trakcie z niewiadomych przyczyn. Lód w sprayu nie był potrzebny, bo zadziałały naturalne sposoby. Okolica ta znana jest mi od dziecka, tym bardziej przyjemnie było przebiec się po ścieżkach, po których kiedyś spacerowałam z rodzicami zbierając liście czy obserwując żaglówki.
A najlepszy w ciągu całego dnia był dla mnie pierwszy łyk ciepłej herbaty po biegu. Prawie jak napój bogów ^^
oo.. to weekend widzę udany :)
OdpowiedzUsuńSuper że udało ci się wszystko zorganizować bez przeszkód, a śniadanko proste, ale pyszne ;D
ale ja się pytam co z tym pływaniem w zalewie :D?
OdpowiedzUsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńgratuluję i zazdroszczę jednocześnie biegu. Ja, rozłożona choróbskiem nie mogę doczekać się wyjścia na mróz i przebiegnięcia chociaż kilku kilometrów. Tymczasem pocieszam się skalpelem z E. Chodakowską.
OdpowiedzUsuńA śniadanie miałaś pyszne - idealne przed wybieganiem.
To się właśnie nazywa biegowe zacięcie :)
OdpowiedzUsuńChyba właśnie dla tego łyku herbaty czy choćby wody się biega... W trakcie biegu może być różnie, i euforia, i przyjemna wolność od myśli, ale też negocjacje z samym sobą o każdy kolejny krok. Za to po zawsze jest ta satysfakcja, i to jest fajne.
OdpowiedzUsuńNapisałam do Ciebie na mejla, proszę odpisz mi teraz, bardzo mi zależy
OdpowiedzUsuńZazdroszczę biegu. U mnie dzisiaj cały dzień zamieć, nie można ruszyć się z domu, ponieważ pół metra śniegu blokuje drogę i z biegania nici. :<
OdpowiedzUsuńPożywne i pyszne śniadanko.
Moje ulubione zestawienie na kanapkach <3
OdpowiedzUsuńO, kiedyś też biegłam wokół 'mojego' zalewu i droga była dokładnie taka jak opisałaś :) Gratuluję biegu, i organizacji :)
hej hej, ból łydek to zapalenie okostnej - tak się objawia, i zgadza się, że lód w sprayu pomaga...ale bardziej kąpiele solankowe:) śliczny post:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że masz taki zapał do biegania. ja po 100m już narzekam ;c Nigdy nie probówałam kawy cykoriowej, umiesz opisać jej spać :D?
OdpowiedzUsuńJest bardzo podobna do zwykłej, w tym że to tylko w 30% normalna kawa.
Usuń:O kondycja i zaparcia nieziemskie ! podziwiam :D
OdpowiedzUsuńzapraszam również do siebie (dopiero zaczynam, ale mam nadzieję szybko wejść w dryg ;))
http://fitholik.blogspot.com/
"zaparcia nieziemskie" haha, smiesznie to brzmi :D ale fajt, bardzo ambitny dzien! Ja sie zastanawiam, kiedy Ty-maturzystko masz czas na nauke :p buziaki ;**
Usuńniezapomniane przeżycie, jestem pewna :)
OdpowiedzUsuńtaki zestaw zazwyczaj gości u mnie na kolacje:) uwielbiam twarożek z miodem i kawe cykoriową!;)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! naprawdę podziwiam skąd w takiej młodej kobietce tyle pozytywnej energii... śniadanie jak zwykle smacznie wygląda...
OdpowiedzUsuńTylko dopingować i podziwiać, ja marzę o powrocie na siłownię, już niedługo ;) uwielbiam takie śniadanie ;)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak pyszne kanapki dodające energii ;d
OdpowiedzUsuńpyszne kanapki!;)
OdpowiedzUsuńŚniadanko idealne :) tylko kawusia normalna, nie zbożowa.
OdpowiedzUsuńorganizacja czegokolwiek zawsze wymaga wielkiego zaangażowania i włożenia serca w całą sprawę. cieszę sie, że Ci sie podobało! i naprawdę szczerze podziwiam! : ))
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że miałaś udany weekend :) Opis biegu brzmi tak sugestywnie, że aż chce się wskoczyć w buty i również pobiec.
OdpowiedzUsuńI śniadanie pyszne, strasznie tęsknię za takimi kanapkami.
I to się nazywa determinacja. W taki mróz ciężko jest żeby wypchnąć mnie z domu do szkoły, a co dopiero jakbym miała biegać po takim zimnie. Gratuluje samozaparcia :)
OdpowiedzUsuńMmm, smak dzieciństwa <3
OdpowiedzUsuńmniam:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę determinacji, super przygoda! :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze " Ludzie, dziwni jesteście - komu by się chciało wychodzić na dwór w taki mróz, a co dopiero biegać? Chwila, ja też mam biec... " Sama uwielbiam biegać w zimę . :3
OdpowiedzUsuń