Zatęskniłam za preclami, żadne kupne pełnoziarniste pieczywo nie smakuje mi tak bardzo jak one. Przepis tu: makaronirodzynka. Do awokado zjadłabym wszystkie 14.
Bieg Potworny z nazwy, okazał się być dla mnie naprawdę potworny. Odezwały się łydki, ból wraca przeważnie przy bieganiu po śniegu i ustępuje po ok. 8km. Bez sensu ;) Czasowo więc tragedia.
Trasa biegu prowadzi wałami rzeki Rudy i jest naprawdę świetna. Muszę kiedyś zahaczyć o to miejsce przy dłuższym wybieganiu, chciałabym zobaczyć jej odsłony w różnych porach roku. Ponieważ rzeka ta dopływa do Zalewu Rybnickiego (względnie ciepłego ze względu na znajdującą się obok elektrownię), można spotkać łabędzie i kaczki. Cisza, spokój i trochę spacerujących ludzi w niewielkiej odległości od zgiełku miasta. Wczoraj spacerowicze zostali zastąpieni przez stu dwudziestu biegaczy i to podobało mi się jeszcze bardziej. Po biegu, jak to w rybnickich biegach organizowanych przy Klubie Energetyka, pomagałam przy wynikach i dekoracji. Po wszystkim, gdy nie wystarczała mi już kawa, dorwałam się w końcu do chwili wolnego czasu i michy bigosu. Teraz dwa miesiące przerwy, bo następny bieg organizowany przez mój klub, będzie dopiero w kwietniu.
poszło Ci i tak świetnie!!
OdpowiedzUsuńsuper, podziwiam cię kochana ;*
OdpowiedzUsuńdomowe precle, robilam już kiedyś właśnie z twojego przepisu , sa najpyszniejsze ;D pyszne je podałaś ;D
podziwiam! :)
OdpowiedzUsuńi te precle wyglądają super! z awokado też wsunęłabym wszystkie ;DD
Gratuluję wytrwałości! :)))
OdpowiedzUsuńsuper trasa, gratulacje :)
OdpowiedzUsuńa jakie fajne precle :)
Chyba w podpisie pod zdjęciem zapomniałaś wspomniec o serze, jeśli dobrze widze :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Nie dawałam sera, to rozbełtane usmażone jajko ;)
UsuńDopiero po napisaniu komentarza, taka myśl tez przyszła mi do głowy :)
UsuńPodziwiam Cię za to bieganie mimo bolących łydek :)
OdpowiedzUsuńOj, faktycznie dziwnie wyszło. Przepraszam :) Z tymi bokami zdjęć to nawet nie pojęcia że tak to wygląda, po prostu odkryłam tę funkcję przerabiacza zdjęć przez przypadek :D A napis rzeczywiście jest podobny, ale go zmienię :) I cieszę się, że wybaczasz! :D
OdpowiedzUsuńGratuluję i podziwiam :)
OdpowiedzUsuńI też bym zjadła wszystkie precle, świetne Ci wyszły :)
daj mi jednego:D!
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej i tak Cię podziwiam :)
OdpowiedzUsuńI porywam jednego precla, bo uwielbiam takie domowe:)
moje miasto <3 a co do awokado - w Makro jest promocja, 4 szt za jakieś 6zł z groszami :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Noo
Trasa wydaje sie swietna! Precle tez, do zrobienia! :) a w krynicy biegniemy na stowe! :*
OdpowiedzUsuńmam zamrożony tuzin Twoich precli, pyszna sprawa. jednego trzeba wygrzebać na podwieczorek :)
OdpowiedzUsuńDodawałaś jadłospisy, super,będzie dzisiaj:)?
OdpowiedzUsuńWcale nie jesz tak dużo
Dodaję, gdy dodaję. Nie na zamówienie. Ok. 3000kcal, więc nie wiem czy mało :p
Usuńjak bieg był potworny, to najważniejsze, że dałaś radę! gratulacje!
OdpowiedzUsuńrobiłam w zeszłym tygodniu precle z tego przepisu, takie cieplutkie to rewelacja :)
precle wyglądają apetycznie
OdpowiedzUsuńgratuluję ukończenia biegu mimo przeciwności :)
świetnie te precle wyglądają! :D
OdpowiedzUsuńDomowe precle *.* Uwielbiam je! Koniecznie muszę zrobić, póki ferie i trochę wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńTrasa wygląda na przyjemną :) Szybko zleci do kwietnia, zobaczysz ;)
Domowych precli nie jadłam, ale zdaję sobie sprawę z tego, że są o wiele, wiele lepsze od tych kupnych :)
OdpowiedzUsuńTrasa wygląda na bardzo przyjemną więc z pewnością dobrze się biegło chociaż ból łydek to nic przyjemnego i doskonale wiem jak mogło Ci to przeszkadzać, ale to nie ostatni bieg. Na pewno przy następnych czas będzie jeszcze lepszy.
Precle wyglądają na warte posmakowania :)
OdpowiedzUsuńU mnie ból ud zaczął doskwierać dzisiaj ku końcowi biegu, także luzik :D
te precelki są pyszne! Też je robiłam ;)
OdpowiedzUsuńAle pychota :)
OdpowiedzUsuńMniam, mniam, mniam! <3 Takie śniadanie musiało smakować cudownie po potwornym biegu. ;)
OdpowiedzUsuńczuję wiosnę w tym śniadaniu :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie spróbować tych precelków. Moją przygodę z bieganiem rozpoczynam ponownie (przerwana brutalnie przez zimę i brak czasu) w przyszłym tygodniu. Planuję ok. 6km na początek.
OdpowiedzUsuńŚwietny, inspirujący blog, piękne zdjęcia i mnóstwo pozytywnej energii. Gratuluję ukończenia biegu i pozdrawiam! :)
Ale przebiegłaś, super!
OdpowiedzUsuńA takie bajgle z pewnością dają energii :)
co sądzisz o rezygnacji z nabiału?
OdpowiedzUsuńpodziwiam!
OdpowiedzUsuńwieki nie jadłam precli, wyślij mi jednego pocztą! ;)
też chcę jednego precelka ;d Podziwiam Cię za twoja miłość do sportu, ja (ty kanapowca)to marudzę jak muszę pieszo do szkoły iść;D
OdpowiedzUsuńSmaczne śniadanie sobie wymyśliłaś po tak potwornie wyczerpującym biegu, szkoda że nie wpadłam w odwiedziny, może bym się załapała na jakiego precelka...
OdpowiedzUsuńO :D Może się wybiorę na to w kwietniu :)))
OdpowiedzUsuń