Strony

.780. Fabryka Lubelli

owsianka z jabłkiem, bananem, Mlekołakami, suszoną żurawiną i waniliowym syropem
oatmeal with apple, banana, chocolate balls, dried cranberries and vanilla syrup


Podróż do Fabryki Lubelli doczekała się w końcu relacji i zdjęć. Sama propozycja jej zwiedzenia napełniła mnie entuzjazmem i wiedziałam, że nie mogę się nie zgodzić. Miłość do makaronu wygrywa u mnie często.
Jak już pisałam zaraz po przyjeździe, najpierw pojechałam do Siaśki, do Poznania, a stamtąd do Warszawy. W stolicy załadowałyśmy się do busu, gdzie w krótkim czasie pojawiło się wiele bloggerek i bloggerów. Większości nie znałam w realu, ale regularnie odwiedzałam ich blogi, tym bardziej było to dla mnie miłym zaskoczeniem (przed podróżą nie wiedziałam kogo z blogowego świata spotkam).
W busie zdążyliśmy porozmawiać o kulinariach, blogach i nie tylko, a gdy już dojechaliśmy na miejsce, naszym oczom ukazała się fabryka. Lubella przyjęła nas ciepło, jak dla mnie przyjazną atmosferę wprowadził też rozchodzący się na terenie fabryki intensywny zapach topionej czekolady. Wszystko to za sprawą produkowanych tam czekoladowych Mlekołaków.
Dostałyśmy plakietki z naszymi nazwiskami, fartuchy, zostałyśmy podzielone na dwie grupy i najpierw udałyśmy się do młyna. Zobaczyłyśmy jak dokładnie selekcjonowane są ziarna, wyrzucane wszelkie zanieczyszczenia, oczyszczane i wielokrotnie mielone. Idealna, miałka semolina dla pysznego makaronu.

We właściwej fabryce zaskoczyła mnie różnorodność głowic produkujących wiele kształtów makaronu. Każdy znalazłby coś dla siebie. Tam też kontrole wilgotności partii, jakości i całej produkcji. Wszystko zautomatyzowane i z niewielkim udziałem człowieka.
Po zwiedzaniu wypełnionym niejednym uśmiechem, zostałyśmy zaproszone na obiad na lubelskim starym mieście. W menu królowały makarony, trudno było wybrać jedną potrawę, więc próbowałyśmy wszystkiego po trochu. 
Zmęczona, ale zadowolona, wróciłam, obładowana produktami Lubelli (jadąc samotnie powrotnym pociągiem do Katowic, wyglądałam prawie jak ambasadorka Lubelli, z dwiema dużymi firmowymi torbami na siedzeniu obok ;) 
Wszyscy bloggerzy:
http://eksplozjasmaku.blox.pl/ 
http://2smaki.pl/ 
http://smakuje.blox.pl/
http://hania-kasia.blogspot.com/
http://www.kuchniabazylii.pl/
http://www.rogalikblog.pl/ 
http://belkoty.blogspot.com/
http://poranneinspiracje.blogspot.com/ 
http://nakrachymspodzie.blogspot.com/
http://makaroniary.blogspot.com/
http://alfabetsmakow.blogspot.com
http://siaskowe-gotowanie.blogspot.com/
http://www.smakowitykasek.pl/
http://stokolorowkuchni.blox.pl/html
http://smacznapyza.blogspot.com/
http://kuchenne-wedrowki.blogspot.com/
Dziękuję za miłe towarzystwo.

28 komentarzy:

  1. pyszna owsianka :D wieki nie jadłam takich czekoladowych kulek ;>

    bardzo fajna sprawa z tą wyprawą do Lubelli :)) zazdroszczę przygody! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. owsianka <3 co za wycieczka ,ja też chcę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy ja ostatnio jadłam takie czekoladowe kulki? najbardziej lubiłam z bananem :) fajna przygoda, a najbardziej zazdroszczę Ci produktów Lubelli :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać, że świetnie się bawiłyście, fajna przygoda!
    I Twoja łychostajna owsianka przypomniała mi, że muszę kupić żurawinę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do pozazdroszczenia taka wycieczka :)
    Pyszna owsianka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pyszna owsianka, a wyprawa jeszcze lepsza:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie spotkanie musiało być na pewno bardzo miłe :)

    OdpowiedzUsuń
  8. zazdroszczę wyprawy.. ;)

    a czekoladowych kulek nie jadłam wieeki..

    OdpowiedzUsuń
  9. pysznie się ta owsianka prezentuje ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja się aż uśmiechnęłam po przeczytaniu nazwy tych płatków. Ambasadorka lubelli- jak to dumnie brzmi!

    OdpowiedzUsuń
  11. Spotkanie w dużym gronie, bardzo miło :) I ekstra przygoda!

    OdpowiedzUsuń
  12. Chętnie bym przygarnęła te wszystkie makarony, oj tak :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Sylwia,proszę, podasz dzisiejszy jadłospis?:(

    OdpowiedzUsuń
  14. fajna sprawa z tą fabryką lubelli ;)
    oczywiście ja uwielbiam twoje owsianki *-*

    OdpowiedzUsuń
  15. To jeszcze trzeba zobaczyc fabryke czekolady ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam, czytam i patrzę na zdjęcia. Od razu skojarzyłam jedną twarz ze zdjęcia, ale nie ma jej w linkach. Chodzi mi o panią z http://www.eksperymentalnie.com/
    A no i oczywiście lubię te Twoje napakowane owsianki. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja również dziękuję za miłe towarzystwo.

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajna relacja, fajna przygoda :)

    Pycha śniadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Było świetnie :D
    I te dwa dni przed wyprawą i sama wyprawa. Już nie mogę doczekać się następnej haha, weź zapasową parę butów :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Musiało być super, fajnie wyglądacie w tych białych wdziankach i tych kondomkach na głowach :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Zazdroszczę Wam tego zwiedzania, też bym chciała zobaczyć jak robią te makarony :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Cześć tak sie zastanawiam jak robisz swoją owsianke bo moja mi nigdy nie wychodzi

    OdpowiedzUsuń
  23. Na pewno było to ciekawe i miłe doświadczenie ;) pozazdrościć! :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Maria zrobienie owsianki to nic prostszego, a śniadanko jest przepyszne.
    Ja robią ją tak.Płatki owsiane zalewam na noc wodą - do zmięknięcia. Rano dodaję do owsianki starte jabłko, banana, rodzynki ,,,, i śniadanie gotowe mniam :-) polecam

    OdpowiedzUsuń