pączki
donuts
Zjadłam dwa :p No ale i na redukcji przydaje się cheat day/meal ;) Swoja drogą tak dużo osób pyta o moją redukcję, że może po prostu napiszę o tym na blogu, żeby nie odpowiadać na każdą wiadomość z osobna: Nie chodzi tu o jakieś typowe odchudzanie, ale przede wszystkim zależy mi na wyrzeźbieniu brzucha i straceniu trochę tłuszczyku, żeby maraton w maju biegło mi się lżej i szybciej. Jem 1700 - 2000kcal, spalam średnio 700kcal dziennie, nie piję słodzonych napoi (w sumie to od trzech lat ;)), nie jem fast foodów, a ze słodyczy tylko kawałek domowego ciasta albo czekolada w granoli. Dużo warzyw, strączków, dużo owoców, dużo kurczaka, pełnoziarniste makarony, ryż i odżywki białkowe. W sumie tyle :)
Nowy plan treningowy, nowe zakwasy - ból w mięśniach o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Kettle, próbowaliście ćwiczeń z kettle? Miazga totalna.
Swoją drogą chciałam wybrać siłownię jako wf na studiach, ale okazało się, że limit wynosił 17 osób i mimo, że czekałam godzinę przed drzwiami z dziekanatu, byłam dziewiętnasta i miejsc brak. Nie poddałam się jednak i we wtorek rano udałam się do klubu fitness, żeby pogadać z prowadzącymi zajęcia. Jak się okazało jeden chłopak (właściciel strony
aktodwagi.pl :), który w poprzednim semestrze był zapisany na siłownię, w tym również się nie załapał i też przyszedł walczyć o przepisanie się. Rozmawialiśmy chwilę, no i tak jak podejrzewałam, sytuacja na siłowni miała się następująco: jedna osoba ćwiczy na ciężarach, dwie osoby chodzą (chodzą!) na bieżniach i gadają, a reszta grupy nawet nie próbuje sprawiać wrażenia ćwiczących i po prostu siedzą. Młodzież XXI wieku proszę państwa... Wfiści przyszli, jednak z trzech grup studentów pojawiło się rano tak mało osób, że pozwolono nam albo iść na siłownię albo iść do domu. Na siłowni zostałam ja i chłopak z którym gadałam wcześniej ^^ Pozwolono nam chodzić na siłownię co tydzień.
Wieczorem dobiłam się 9km biegu, wczoraj jeszcze 7km z nauką swojego tempa maratońskiego i strasznymi zakwasami w udach. Nogi długo pamiętają wykroki ze sztangą. Wieczorem, ponieważ już ledwo wchodziłam po schodach, pojechałam na saunę. Trochę pomogło i dzisiaj spacer jest już mniejszym wyzwaniem ;) Joga powinna zlikwidować ból już zupełnie.