bułka pełnoziarnista z masłem, pomidorem, kiełbasą z grilla i musztardą
wholemeal bun with butter, tomato, grilled sausage and mustard
O drużynowych pucharze opowiadałam już tu:
874, jeszcze przed samym woodstockowym wyjazdem i maratonem. Nie miałam więc jeszcze okazji napisać o nim trochę więcej. Na moje drugie zawody z tej serii, w ten czwartek, namówiłam Alicję, która nabiła nam 6km. Ja, po tkwiącej jeszcze dokładnie w pamięci trasie (w końcu 3-km trasa okrążenia była taka sama jak ta, którą w niedzielę pokonywałam aż czternaście razy), najpierw męczyłam się okropnie, a każda betonowa kostka pod stopami przypominała się boleśnie z wizją ostatniej niedzieli. Wtedy zaczęłam rozmawiać z ludźmi biegnącymi przede mną i Alą, a ból odszedł w niepamięć. Myślę, że większą wagę niż mięśnie przypominające sobie o niedawnej katordze, miała głowa ją pamiętająca. Głowa podczas biegu lubi podsuwać coś w stylu: "Po co ci to?", "Przebiegłaś już dużo, zatrzymaj się.", "Nogi cię bolą! Już! Teraz!". Ból wymyślony od bólu prawdziwego można rozpoznać tylko po tym, że od prawdziwego myśli odciągnąć się nie da. Niestety i te wymyślone, walczą czasami okropnie.
Czas kiepski 1h 18minut na 12km. Na poprawę będę musiała jeszcze poczekać. W dalszym ciągu czuję, że z tej jednej, kontuzjowanej w marcu nogi, wybijam się ostrożniej. Klimat zawodów tak czy siak genialny.